Jastrzębski Węgiel pokonał wczoraj w czterech setach Trefl Gdańsk i tym samym wyrównał stan rywalizacji w walce o półfinał. O przebiegu tego spotkania, nastroju i dzisiejszym decydującym starciu rozmawialiśmy z Jakubem Popiwczakiem, libero „pomarańczowych”.

Emilia Kotarska: Gratuluję wygranej. Uśmiech nie schodzi z twarzy, ale to zrozumiałe, bo można powiedzieć, że uciekliście spod topora…

Jakub Popiwczak: Każdy z nas jest bardzo zadowolony z takiego rezultatu. Nie da się ukryć, że ciężko nam się gra z tymi mocnymi przeciwnikami, szczególnie na wyjazdach. Do tej pory było tak, że w ważnych spotkaniach nasi rywale wydzierali nam punkty i zwycięstwa. To jest nasze przełamanie! Mam nadzieję jednak, że to nie jest przełamanie tylko na krótkim dystansie, ale że jutro powtórzymy to, co zrobiliśmy dzisiaj. Na pewno możemy wygrać po raz kolejny z Treflem. Pokazaliśmy to, że jeżeli tylko wejdziemy na nasz najwyższy poziom i zaprezentujemy maksimum naszych możliwości, to możemy wygrywać z tak dobrym zespołem, jak żółto-czarni.

Z jakim nastrojem jechaliście do Gdańska po przegranym pierwszym spotkaniu ćwierćfinałowym? Towarzyszyła Wam z tyłu głowy myśl, że Trefl Gdańsk jest drużyną niepokonaną od szesnastu spotkań?

Wiedzieliśmy, że czeka nas bardzo trudne zadanie. Nie mogliśmy jednak zwiesić głów, bo wiemy, że to są play-offy. Jeden mecz tak naprawdę nie świadczy o niczym. Tutaj gra się do dwóch zwycięstw i dopóki tych dwóch zwycięstw się nie odniesie, to walka toczy się dalej. Trener kazał nam cieszyć się grą. Nie pozwolił zwieszać głów, żeby po meczu nikt nie miał do siebie pretensji, że coś mógł zrobić lepiej, albo że mógł dać z siebie więcej. Dzisiaj pokazaliśmy swoje maksimum. Myślę, że to było widać. Uśmiechy są na twarzach. O to nam właśnie chodziło!

Hala Gdynia Arena chyba Wam sprzyja. Dwa lata temu w sezonie 2015/2016 odnieśliście również zwycięstwo z gospodarzami. Dobrze czujecie się w tym miejscu?

Każdy z nas bardzo chwali sobie tę halę. Mamy z niej dobre wspomnienia, bo w tamtym pamiętnym meczu wygraliśmy również w takim samym stosunku jak dzisiaj. Teraz jak tylko przyszliśmy na trening, to od początku chwaliliśmy obiekt. Hala jest bardzo przyjemna. Żółte siedzenia dodają energii, przyprawiają o uśmiechy na twarzach. ERGO ARENA jest zupełnie inną halą. Myślę, że gdańszczanie są przyzwyczajeni do niej, ale na takim poziomie żaden obiekt nie jest już problemem dla drużyn.

Trefl Gdańsk słabiej prezentował się dzisiaj w polu serwisowym. To miało decydujący wpływ na to, że łatwiej Wam się grało i mieliście taką przewagę w przyjęciu?

Rzeczywiście, w przyjęciu było nas dzisiaj bardzo ciężko złamać. Jason DeRocco rozegrał kapitalne zawody w tym elemencie. Na pewno wyglądało to lepiej niż trzy dni temu w Jastrzębiu. Nie ma co jednak za bardzo roztrząsać naszej dobrej gry w tym elemencie, bo ten mecz mamy już za sobą. Jutro musimy ponownie wyjść na boisko i zrobić to samo, co udało nam się osiągnąć dzisiaj.

Przed Wami trudne spotkanie – na pewno jesteście podbudowani zwycięstwem, ale ten decydujący mecz będzie jutro. Zostało mało czasu na jakiekolwiek poprawki. Co będzie miało szczególne znaczenie w tym niedzielnym spotkaniu?

Łatwo na pewno nie będzie. Po przegranym meczu mieliśmy zaledwie kilka dni na poprawę czegokolwiek. W tak krótkim czasie to jest naprawdę trudne, ważniejsza jest w tym momencie determinacja, wola walki i agresja. Przede wszystkim więc musimy kontynuować to nastawienie mentalne. Myślę, że Trefl nie będzie rozpamiętywał tej porażki. Obecnie stan rywalizacji jest 1:1. Startujemy znów z tego samego poziomu, gramy o to jedno cenne zwycięstwo, które da szansę na grę w półfinale. Kto zwycięży, ten przejdzie dalej.

rozmawiała Emilia Kotarska