ONICO Warszawa w okrojonym jeszcze składzie przygotowuje się do nowego sezonu. Po dzisiejszym treningu Inżynierów porozmawialiśmy ze środkowym stołecznej ekipy, Jakubem Kowalczykiem.

Wczoraj minęły dwa tygodnie od rozpoczęcia Waszych treningów. Na jakim etapie przygotowań jesteście?

To już dwa tygodnie? Tak szybko minęło? (śmiech) Jesteśmy jeszcze na wczesnym etapie naszych przygotowań. Na razie bazujemy na ciężkiej pracy na siłowni czy zapoznaniem się z piłkami po powrocie. Ale tak, jak widziałeś, na treningach idzie nam całkiem nieźle i myślę, że można się tylko cieszyć i czekać na dobre wyniki.

Po awaryjnym powołaniu do reprezentacji Andrzeja Wrony na Waszych zajęciach brakuje pięciu zawodników i pierwszego trenera. Trudno pracuje się w takich warunkach?

Pracuje się trudno, ponieważ robimy same trudne i bardzo wymagające rzeczy. Andrzej dostał powołanie w ostatniej chwili i wszyscy bardzo się cieszymy, że może reprezentować kraj i po części też naszą drużynę. Trzymamy za niego kciuki i robimy swoje. Nie skupiamy się na tym, kto jest, a kogo nie ma. Każdy chce rozwijać się po swojemu.

Na kilka dni przed rozpoczęciem treningów zakończenie kariery ogłosił Wasz dotychczasowy atakujący, Paweł Mikołajczak. Była to dla Was zaskakująca informacja, czy wiedzieliście o tym już wcześniej?

Ja osobiście mogę powiedzieć, że Paweł to mój przyjaciel. Jesteśmy w bliskich kontaktach, więc nie byłem niczym zaskoczony, bo znałem tę sytuację od podszewki. To są indywidualne sprawy i chyba nie ma co tego omawiać. W każdym razie, skończył przygodę z siatkówką, teraz pracuje w klubie. Ma odpowiedzialną funkcję i myślę, że jest zadowolony ze swojego życia, a to jest chyba najważniejsze.

Przed pierwszym treningiem odbyliście przez Skype’a rozmowę ze Stephanem Antigą. Co powiedział Wam wtedy trener?

To była taka rozmowa otwierający cały sezon. Nie powinienem tutaj zdradzać wszystkich szczegółów, ale mogę powiedzieć, że było bardzo sympatycznie. Przywitaliśmy się, bo jeszcze nie każdy miał okazję współpracować z trenerem Antigą. Wymieniliśmy parę uwag, trener powiedział, że oczekuje od nas bardzo ciężkiej i sumiennej pracy. Omówiliśmy też inne, podstawowe kwestie. Każda grupa, gdy zaczyna pracę, ma lidera, który mówi, co będzie grane, co będzie robione i tak to właśnie wyglądało.

Pod koniec września trener Antiga i Wasz atakujący, Sharone Vernon – Evans będą brali udział w mistrzostwach strefy NORCECA. Wiadomo, kiedy dołączą do drużyny?

Z tego, co słyszałem, będą mieli mały poślizg. Dokładną datę jednak ciężko stwierdzić, terminarz także może być ruchomy. Wszystko okaże się w odpowiednim czasie.

Po transferach dokonanych w tym okienku coraz głośniej mówi się, że ONICO w przyszłym sezonie będzie nawet aspirować do medalu. Jak Pan się do tego odnosi?

Przede wszystkim, bardzo się cieszę, że mogę być w tej drużynie. Jestem dumny, że reprezentuję ONICO Warszawa i gram w stolicy. Na pewno dużo obiecujemy sobie przed tym sezonem, na papierze mamy mocny skład. Wzmocniło nas wielu kadrowiczów, którzy – jak widać – jeszcze do nas nie przyjechali, bo mają reprezentacyjne obowiązki. To wszystko zapowiada walkę o wyższe cele, ale wiadomo, wszystko zawsze weryfikuje boisko. Ci, którzy przed sezonem najwięcej mówią o sukcesach często zawodzą, więc my ograniczamy się do ciężkiej pracy. Lepiej teraz skupić się na ciężkiej pracy, mniej mówić, a sukcesy przyjdą później.

Wróćmy jeszcze na chwilę do poprzedniego sezonu. Przed jego rozpoczęciem też wiele się od Was oczekiwało, typowano na czarnego konia rozgrywek, a skończyło się na dziewiątym miejscu. Co wtedy nie zagrało?

To było tak dawno, że już nawet nie pamiętam, czy na nas stawiano. Na pewno byliśmy młodą, niedoświadczoną i wszyscy liczyli na to, że nieobliczalną drużyną. W pewnych momentach nie błyszczeliśmy jednak taką fantazją jakbyśmy chcieli. Chwilami było tak, że ciągnęliśmy za sobą tak zwaną smugę, czyli przegrywaliśmy kilka meczów z rzędu i po kiepskim początku sezonu trudno to wszystko potem nadrobić. Zwłaszcza takiej drużynie, jak nasza w zeszłym roku. Nie mieliśmy wielkich gwiazd, robiliśmy, co mogliśmy, jednak liga wszystko zweryfikowała i okazała się mocna. Aczkolwiek końcówkę, o ile dobrze pamiętam, mieliśmy całkiem niezłą. Wygraliśmy bodajże pięć spotkań z rzędu, później rozegraliśmy fajne mecze z GKS-em, pożegnanie „Gumy”, a potem wygraliśmy też w Spodku, więc odnieśliśmy taki mały sukcesik. Jak to mówią komentatorzy piłkarscy, była to truskawka na torcie. (śmiech) Myślę, że tamten sezon był jednak w porządku.

Przyszły sezon zapowiada się niezwykle ciekawie, poziom ligi bardzo się wyrównał. Tęskni Pan już za powrotem na ligowy parkiet i rywalizowaniem o punkty?

Tak, zwłaszcza na Torwarze, gdy wszystkie światła gasną, wybiega się z tunelu, z dzieciaczkiem z boku, dookoła są jakieś fajerwerki… To są takie dodatkowe emocje. Wiadomo, sam trening daje przyjemność, ale trenuje się po to, żeby grać. Niestety, jeszcze długo do pierwszego meczu. Nie lubię takich pytań, bo wtedy od razu przypomina mi się, że chcę już grać. (śmiech)

Na treningu widać było, że w Waszej drużynie panuje naprawdę dobra atmosfera, a to jest bardzo ważne…

To jest podstawa. Bez dobrej atmosfery nie ma dobrej pracy. Jeżeli wszyscy się wspierają i jest taka ogólna radość z tego wszystkiego, co robimy, to wtedy można sięgać po sukcesy.

Do ONICO Warszawa przybyło dwóch nowych środkowych, Jan Nowakowski oraz Sebastian Warda. Taka konkurencja dodatkowo motywuje Pana do jeszcze ciężkiej pracy na treningach?

Muszę powiedzieć, że to są bardzo dobrzy zawodnicy, którzy już od dłuższego czasu są znani z występów w PlusLidze. Myślę więc, że to są dobre zakupy dla klubu. Cechuje mnie bardzo duża motywacja i chęć do pracy, więc to nie wpływa na moje podejście do treningów, ale na pewno będę musiał walczyć o to, żeby wybiegać w pierwszym składzie. Tak samo oni, bo w szatni razem stwierdziliśmy, że nasza czwórka środkowych jest wyrównana. Kto będzie lepszy, ten będzie grał.

W czwartek rozpoczynają się mistrzostwa Europy. Będzie Pan na bieżąco śledził ten turniej?

Tak, mam nawet bilet na mecz otwarcia. Trenujemy rano i wieczorem, więc mecze będą się pokrywały z naszymi zajęciami, ale na pewno będę oglądał, kiedy tylko będę mógł, bo jest to bardzo fajna impreza. W drużynie mamy też swoich zawodników, także będę podwójnie trzymał kciuki. Mam nadzieję, że Polacy zdobędą medal.

Kto więc według Pana zostanie mistrzem Europy?

Nie wiem, nie mam swoich faworytów ani swoich ulubionych siatkarzy. Mam nadzieję, że po złoto sięgną Polacy i tego im życzę.

Rozmawiał Marcin Paluch