Już jutro rozpocznie się turniej finałowy Ligi Światowej 2015. Kto wygra tegoroczną rywalizację? Serce każdego kibica chciałoby, aby to Polska stanęła na najwyższym stopniu podium, ale co z rozumem? Przyjrzyjmy się bliżej wszystkim uczestnikom tego turnieju!

Brazylia, Stany Zjednoczone, Francja, Polska, Serbia i Włochy – oto finaliści tegorocznej edycji Ligi Światowej. Konia z rzędem temu, kto wytypuje klasyfikację końcową. Paradoksalnie największym zaskoczeniem może być jedynie brak Rosji, bowiem każdy z tych zespołów jest w stanie zwyciężyć.

Gwoli krótkiego przypomnienia – Final Six podzielono na grupy. W grupie H rywalizuje Brazylia, Stany Zjednoczone i Francja, natomiast w grupie I – Serbia, Polska i Włochy. Z grup wyjdą po dwa zespoły, które w sobotę rozegrają półfinały, a w niedzielę finały. Pierwszy mecz odbędzie się już jutro, pomiędzy Brazylią i Francją, natomiast Polska swój występ zainauguruje dopiero w czwartek meczem z Włochami.

Być może największym atutem Brazylijczyków jest piękne Rio de Janeiro. Brazylia może mówić o dużym szczęściu, że turniej obywa się właśnie tam, ponieważ wskutek kar nałożonych na brazylijską federację odebrano im rolę gospodarza i pojawiły się nawet spekulacje, aby turniej finałowy przenieść do Polski, jednak ostatecznie udało się w tej kwestii dojść do porozumienia. Brazylijska żywiołowa publiczność potrafi być siódmym zawodnikiem spotkania, a pomoc kibiców zawsze stanowi niewątpliwą korzyść dla gospodarza. Nie należy jednak sprowadzać siły Brazylijczyków tylko do atutu własnego boiska. Brazylia wygrała swoją grupę w Dywizji I przewagą pięciu punktów nad drugimi Serbami, przegrywając jedynie po tie-breakach, także awans do Final Six zapewniłaby sobie sportowo. Pewność – tak jednym słowem można by określić występy Brazylijczyków w tegorocznej edycji.

Teoretycznie największa presja ciąży na reprezentantach Stanów Zjednoczonych jako obrońcach tytułu. Amerykanie także zwyciężyli w swojej grupie i byli mocną przeszkodą na drodze do awansu dla Polaków. Kadra Stanów Zjednoczonych swój bilet do Rio wywalczyła jeszcze przed końcem zmagań grupowych, dzięki czemu szkoleniowiec John Speraw mógł nieco eksperymentować w składzie w ostatnich meczach w Krakowie, dając odpocząć swoim podstawowym zawodnikom jak Matthew Anderson, który jest trzeci w statystyce najlepszych atakujących po fazie interkontynentalnej (lepsi są tylko Ricardo i Mahmoudi).  Kadra USA swoje zmagania rozpocznie z wysokiego C rywalizacją z gospodarzami już w czwartek.

fot.: fivb.org

Trzecią drużyną grupy H jest zwycięzca Final Four II Dywizji, czyli Francja. Jest to jedyny zespół spoza „Elity” Ligi Światowej, który awans do Rio musiał wywalczyć po dodatkowych barażach w Warnie. Francja pewnie wygrała najpierw w grupie D, nie notując żadnej porażki w spotkaniach przeciwko Japonii, Czechom i Korei Południowej, a następnie zdominowali Final Four II Dywizji, pokonując 3:0 zarówno Argentynę, jak i Bułgarię. Chcemy zakończyć fazę grupową niepokonani. Jeśli jutro wygramy, pobijemy rekord kolejnych zwycięstw w Lidze Światowej. Nasze pokolenie napisałoby historię francuskiej siatkówki – powiedział po jednym ze spotkań czołowy gracz Francuzów, Antonin Rouzier i się nie mylił. O sile Trójkolorowych bez wątpienia stanowi ich siła psychiczna, a Benjamin Toniutti dodaje: – Do Rio pojedziemy bez ciśnienia. Czy tak będzie, okaże się już po spotkaniu z Brazylijczykami w środę, jednak jedno jest pewne – tak dobrych występów jak w tym roku Francja nie notowała już od dawna. Być może nawet od 2009 roku, gdy zdobyli srebro mistrzostw Europy.

Niepokorni, waleczni, nieprzewidywalni – oto pierwsze skojarzenia w reprezentacją Serbii. Potrafią jednego dnia grać niesamowitą siatkówkę, a następnego ich gra może wyglądać zupełnie chaotycznie. Serbia zajęła drugie miejsce w grupie A, zaliczając siedem zwycięstw i pięć porażek. Sami zawodnicy czują się bardzo pewnie przed spotkaniami finałowymi i w wywiadach otwarcie mówią, że mierzą w medal. Jakiego koloru? Serbowie już czterokrotnie ocierali się o złoto, ostatnio w 2009 roku. Szkoleniowiec reprezentacji Serbii, Nikola Grbić przyznaje, że darzy dużym respektem obecnych mistrzów Świata dlatego najpierw skupia się na spotkaniu z Włochami, których w fazie interkontynentalnej Serbowie pokonali trzy z czterech razy. Nie da się ukryć, że ostatnie wydarzenia we włoskiej kadrze mogą im w tym pomóc.

Tegoroczny finał odbędzie się w cieniu włoskiego skandalu. Mauro Berutto, szkoleniowiec reprezentacji Włoch, odesłał do domu czterech siatkarzy: Ivana Zaytseva, najlepszego przyjmującego fazy interkontynentalnej, Dragana Travicy, najlepszego rozgrywającego fazy interkontynentalnej, Giulio Sabbiego i Luigiego Randazzo, którzy nie wrócili na noc do hotelu, co stanowiło złamanie regulaminu Azzurrich i z co zostali dyscyplinarnie usunięci z zespołu. W ich miejsce pojawią się mniej znani Davide Saitta, Iacopo Botto, Gabriele Nelli. Zaistniała sytuacja jest dużym osłabieniem dla Włochów i niemałym zaskoczeniem, zwłaszcza w kontekście Zaytseva i Travicy, dwóch kluczowych graczy Azzurrich. Kadra przebywa w Brazylii już od dwóch tygodni, dzięki czemu z pewnością są już dobrze zaaklimatyzowani, co może mieć, choćby minimalne, przełożenie na ich kondycję. Trudno ocenić formę Włochów, którzy z grupy wyszli na trzecim miejscu, zaliczając po sześć zwycięstw i porażek, w tym jedną, dosyć wstydliwą, z Australią 3:0 (16:25, 18:25, 21:25). Włosi rozpoczną jutro meczem z Serbią, a w czwartek spotkają się z Polakami.

Na koniec  – reprezentacja Polski. Polskim kibicom marzy się powtórka z roku 2012, w którym udało nam się po raz pierwszy w historii wygrać ten turniej. Losy naszego awansu ważyły się niemal do ostatnich spotkań z Amerykanami w Krakowie. Jedziemy do Rio, a to był nasz cel przed rozpoczęciem Ligi Światowej. Jesteśmy dumni z tego, że udało się wyjść z tak trudnej grupy – powiedział po decydującym spotkaniu Michał Kubiak. Warto wspomnieć o dużej roli tego siatkarza w naszej kadrze, który doskonale sprawdza się w roli kapitana zespołu. Jego waleczna, ale i dojrzała postawa umocniła cały skład psychicznie. Dodatkowo Polacy wydają się być w dobrych nastrojach. Portale społecznościowe „zalała” porcja zdjęć z Rio i pięknej Copacabany, mimo małych problemów organizacyjnych przy zakwaterowaniu do hotelu i długiej podróży. Choć statystyki nie grają to warto o nich wspomnieć. Po fazie interkontynentalnej mieliśmy Bartosza Kurka na pierwszym miejscu w klasyfikacji najlepiej punktujących, trzeciego Fabiana Drzyzgę wśród najlepiej rozgrywających oraz Pawła Zatorskiego i Michała Kubiaka na pierwszych dwóch miejscach wśród najlepiej broniących. Wydaje się, że nic nie stoi nam na przeszkodzie, aby sięgnąć po medal tej edycji, ale warto poczekać z hurraoptymizmem. Dużo zależy też od tego, jakim nakładem sił będziemy przechodzić przez kolejne mecze, bowiem Polacy zainaugurują swój występ nie jutro, lecz dopiero w czwartek, co sprawia, że swoje spotkania będą rozgrywać dzień po dniu.

Co nas czeka w Rio de Janeiro? Miejmy nadzieję, że to będzie dziesięć pięknych, emocjonujących spotkań na najwyższym poziomie. Najlepiej z najlepszym z możliwych scenariuszy, czyli biało-czerwoną flagą na środkowym maszcie i Mazurkiem Dąbrowskiego w tle.