Trefl Gdańsk pokonał wczoraj Jastrzębski Węgiel w decydującym ćwierćfinałowym spotkaniu i tym samym już w środę zmierzy się w półfinale z PGE Skrą Bełchatów. O wrażeniach, ogromnych emocjach i euforii po zwycięstwie rozmawialiśmy z Fabianem Majcherskim, libero żółto-czarnych.

Emilia Kotarska: Po takim meczu to chyba ciężko cokolwiek powiedzieć. Jakie są pierwsze wrażenia na chwilę po ostatnim gwizdku?

Fabian Majcherski: Pewnie, że tak. Jeszcze nie ochłonęliśmy po tym meczu. Na pewno cieszymy się, że wygraliśmy ten ćwierćfinał z Jastrzębskim Węglem, ale już musimy myśleć o kolejnym rywalu, czyli PGE Skrze Bełchatów, która czeka na nas w półfinale. To nie będą łatwe spotkania, czego dowodem może być dzisiejsze starcie. Pierwszy set pod absolutne nasze dyktando, a potem jastrzębianie doszli do głosu. Gdy w tym czwartym secie wydawało się, że rywale zakończą już mecz  stosunku 3:1, my zdołaliśmy się podnieść z kolan. To wszystko pokazuje, że jesteśmy charakternymi chłopakami. Oby tak dalej!

W pierwszym secie znakomicie wyglądała gra środkiem, która przynosiła punkty. Potem jastrzębianie wzmocnili zagrywkę, co wpłynęło na Waszą słabszą postawę w przyjęciu. To był główny czynnik, który zadecydował o tym, że to rywale lepiej prezentowali się w kolejnych partiach na boisku?

Od drugiego seta Jastrzębie dosłownie zaczęło „kopać” zagrywką. Oliva i Maciek Muzaj posyłali mocne serwisy, do tego doszły trudne floaty środkowych. My mieliśmy trochę problemów. Na szczęście, mecz zakończył się naszym zwycięstwem i z tego będziemy się cieszyć.

Wydaje mi się, że ten mecz ciężko jest rozpatrywać w kategorii zagrać technicznych czy kluczowych elementów. Zgodzisz się ze mną, że tutaj decydujące znaczenie miała „głowa”, determinacja i wola walki a nie kwestie czysto siatkarskie?

Wygraliśmy ten mecz sercem i charakterem. Podkreślę jednak, że graliśmy naprawdę dobrze przez te wszystkie sety. Natomiast od drugiej partii Jastrzębie grało fenomenalnie, siedli dopiero  tie-breaku. My pokazaliśmy natomiast, że nie wygraliśmy przypadkiem szesnastu meczów z rzędu. Szczerze mówiąc, nie wyobrażałem sobie, żeby mogło nas zabraknąć w półfinale.

W czwartym secie przy stanie 16:20 pojawiły się chwile zwątpienia?

Absolutnie nie! Nie mieliśmy ani chwili zwątpienia. Cały czas motywowaliśmy się i pobudzaliśmy. Każdy z nas skoczyłby za drugiego w ogień. Fajnie to zaprocentowało w postaci wygranej.

Gdyby ktoś teraz poprosił Ciebie o szczegółową analizę tego spotkania, byłbyś w stanie opowiedzieć przebieg całego meczu? Mateusz Mika chwilę wcześniej powiedział, że towarzyszą mu takie emocje, że nic nie pamięta z tego meczu.

Podzielam zdanie Mateusza, mam dokładnie tak samo. Powiem tak, ja się bardziej stresowałem, będąc na ławce niż wtedy kiedy grałem na parkiecie. Tych pierwszych trzech setów naprawdę nie pamiętam. Emocje były niesamowite!

Z perspektywy czasu można powiedzieć, że ta przegrana w sobotę była potrzebnym zimnym prysznicem? Do tej pory wygraliście szesnaście spotkań z rzędu, a w kilku z nich wychodziliście ze stanu 0:2…

Jastrzębie przyjechało tutaj z jednym celem. Chcieli wygrać z nami dwa mecze, ponieważ tylko tak mogli dostać się do półfinału, a pierwszy mecz u siebie przegrali. To jest na pewno bardzo mocna drużyna, która w swoich szerach ma znakomitych zawodników. Grali fenomenalną siatkówkę. Zaważyły detale, ale to my możemy cieszyć się ze zwycięstwa.

W półfinale zmierzycie się z PGE Skrą Bełchatów. W finale Pucharu Polski pokazaliście, że potraficie grać z bełchatowianami…

W fazie zasadniczej przegraliśmy oba spotkania, natomiast finał Pucharu Polski należał do nas. Mamy w pamięci na pewno ten mecz. Ale skupiamy się na tym, co nas czeka w środę. A będzie to na pewno trudne zadanie. Niewątpliwie to Skra jest faworytem spotkania. Podejdziemy do niego w ten sposób, że nie mamy nic do stracenia. Chcemy pokazać naszą wesołą siatkówkę, tak samo jak zrobiliśmy to podczas Pucharu Polski. Zobaczymy, co się wydarzy.

w Gdynia Arena rozmawiała Emilia Kotarska

fot. Trefl Gdańsk