Reprezentacja Kanady zakończyła rywalizację na mistrzostwach świata na siódmym miejscu. Taki sam wynik osiągnęli cztery lata temu na turnieju rozgrywanym w Polsce. Wtedy to był ich najlepszy rezultat, teraz jest rozczarowanie.

Choć siódma lokata nie jest najgorszym wynikiem na mistrzostwach świata i wiele zespołów chciałoby być na miejscu, to sami zawodnicy i sztab szkoleniowy z Kraju Klonowego Liścia byli nastawieni na dłuższą rywalizację, również na walkę o medale. Taki był plan i pod ten turniej reprezentacja Kanady przygotowywała się przez ostatnie lata.  – Naszym celem było zakończenie rywalizacji w pierwszej szóstce, ale nie zdobyliśmy go. Jestem zawiedziony tym faktem – powiedział po zakończeniu udziału w mistrzostwach Daniel Lewis, drugi trener reprezentacji Kanady.

Zawodnicy Stephana Antigi i Daniela Lewisa walczyli nie tylko z rywalami na boisku, ale przede wszystkim z kontuzjami, które przytrafiły się im w okresie przygotowań do mundialu. Mowa tu głównie o rozgrywającym Tyler Sanderze i libero Blair Bannie. Ich nieobecność była widoczna podczas spotkań. – Brak tych dwóch zawodników przez cały turniej wywierał dodatkową presję na drużynę. Straciliśmy dwóch dobrych siatkarzy i przez to Jay Blankenau nie mógł choć na chwilę odpocząć. Chociaż zarówno on jak i Steve Marshall grali niesamowicie, byłoby lepiej, gdyby nasz cały skład mógł być gotowy do gry.

Kanadyjczycy rozpoczęli turniej od trzech zwycięstw i zdaniem wielu znawców siatkówki mogli być zespołem, który namieszałby w czołówce. Jednak dwa kolejne spotkania w pierwszej fazie turnieju – z Brazylią i Francją – przegrali, choć byli blisko jeśli nie zwycięstwa, to przynajmniej doprowadzenia do tiebreaka i zdobycia ważnych w przyszłej rywalizacji punktów. Czy w tym ważnym momencie podopiecznych Stephana Antigi dopadł kryzys?

– Nie zgadzam się, że nagle coś wydarzyło się, że nasi gracze przeszli kryzys. Wyraźnie Brazylia i Francja były mocniejszymi rywalami niż nasi wcześniejsi rywale. Mieliśmy dużą szansę na wygraną w obu meczach, ale się nie udało. To nie był kryzys, tylko mniejsza skuteczność w grze sprawiła, że nie wygraliśmy tych meczów, nie doprowadziliśmy do piątego seta i nie zdobyliśmy punktów  – skomentował Dan Lewis.

Te dwie przegrane sprawiły, że Kanadyjczycy w drugiej rundzie mieli trudne zadanie do wykonania. Już na początku rywalizacji w tej fazie przegrali z reprezentacją USA, jedyną niepokonaną drużyną na mundialu. Z kolejnymi rywalami – Iranem i Bułgarią – wygrali, ale to było za mało na awans do czołowej szóstki turnieju. – Brakowało nam jednej wygranej więcej w pierwszej fazie lub pokonanie Amerykanów. Bez tego nawet pokonanie Iranu i Bułgarii nic nam nie dało – zakończył Dan Lewis.