Sezon 2014/2015 przeszedł już do historii. Dla jednych drużyn był on bardziej udany, dla innych mniej. Jak co roku, pojawiły się niespodzianki i zaskoczenia, a także rozczarowania. Kędzierzynianie, których bierzemy dziś pod lupę, raczej nie mogą być zadowoleni z efektu końcowego. Zapraszamy na krótkie podsumowanie występów ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w dopiero co zakończonym sezonie.

Podsumowując występy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w mijającym sezonie można powiedzieć, że droga kędzierzynian do 6. miejsca wyglądała jak bieg z przeszkodami. Zawodnicy z Kędzierzyna-Koźla z pewnością nie mogą uznać tych rozgrywek za udane, a przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka.

Sezon 2014/2015 ekipa z Opolszczyzny rozpoczęła w dość zmienionym składzie. Do rotacji doszło praktycznie na każdej pozycji. Kędzierzyńską ekipę opuścił Piotr Gacek, a jego miejsce zajął reprezentacyjny libero Paweł Zatorski, który nie doszedł do porozumienia ze swoim macierzystym klubem PGE Skrą Bełchatów. Do niewielkich zmian doszło również na pozycji rozgrywającego, bo mimo iż Paweł Zagumny nadal kierował grą kędzierzynian, to z zespołem pożegnał się drugi sypacz – Grzegorz Pilarz. Lukę po zawodniku wypełnił Holender Nimir Abdel-Aziz, który miał wspierać najbardziej doświadczonego rozgrywającego. Przed rozpoczęciem sezonu przesądzone było również odejście Wojciecha Ferensa, który zdecydował się na grę w BBTS-ie Bielsko-Biała, Dana Lewisa oraz Dustina Schneidera. Do ZAKSY Kędzierzyn-Koźle dołączył więc Brazylijczyk Lucas Loh, który odpowiadał za przyjęcie. Wydawało się, że to koniec zmian, jakie zaszły w drużynie i ekipa może spokojnie rozpocząć przygotowania do sezonu. Niestety, na początku października siatkarski świat obiegła wiadomość, że podstawowy atakujący kędzierzynian, Grzegorz Bociek, nie będzie mógł wesprzeć swojego zespołu w tym sezonie. Zawodnik na specjalnej konferencji prasowej poinformował, że zawiesza karierę sportową ze względu na chorobę nowotworową. Pozostało więc szukanie kogoś, kto zastąpi dotychczasową podporę klubu z Opolszczyzny. Zdecydowano się na pozyskanie kolejnego Holendra Kay van Dijka, którego czekało nie lada wyzwanie. Był to jednak dopiero początek problemów kadrowych ekipy prowadzonej przez Sebastiana Świderskiego. Sezon nie rozpoczął się szczęśliwie również dla Michała Ruciaka, który podobnie jak Grzegorz Bociek, był pewniakiem w składzie ZAKSY. Polski przyjmujący doznał urazu kolana, który już na początku wykluczył go z gry. Jakby tego było mało, kilka dni później klub poinformował, że z Kędzierzynem-Koźle żegna się również Marcin Możdżonek, który przeniósł się do Halkbanku Ankara. Środkowy udał się jednak do Turcji dopiero po drugiej kolejce PlusLigi, ze względu na prośbę działaczy ZAKSY, aby zawodnik jeszcze na początku sezonu wspomógł drużynę. W połowie października do kędzierzyńskiej ekipy dołączył więc Wojciech Kaźmierczak, który wracając po dwuletniej przerwie, miał zapełnić lukę po Możdżonku. Kędzierzynianom nie pozostało nic innego jak rozpocząć walkę na PlusLigowych parkietach w takim składzie, jaki był do dyspozycji trenera Świderskiego. Pierwsza porażka przyszła dość szybko, bowiem już w drugiej kolejce zawodnicy ZAKSY ulegli w trzech setach rewelacji rozgrywek LOTOSOWI Trefl Gdańsk. Trzecia kolejka również nie była szczęśliwa dla kędzierzyńskiej drużyny. Kolejna porażka, tym razem z beniaminkiem z Lubina, zapowiadała początek kłopotów. Następne starcia, z PGE Skrą Bełchatów, Asseco Resovią Rzeszów a później Jastrzębskim Węglem również nie przyniosły ZAKSIE żadnych punktów. Przełamanie nastąpiło dopiero w siódmej kolejce, podczas spotkania z MKS-em Banimex Będzin. Pojedynek z beniaminkiem dostarczył kędzierzynianom trzy „oczka” do ligowej tabeli i od tego momentu podopieczni trenera Świderskiego mogli cieszyć się z dobrej passy. Dopiero rewanżowy mecz z gdańszczanami przerwał okres dobrej gry kędzierzyńskiej ekipy, która zaczęła grać bardzo nierówno, przeplatając wygrane spotkania kilkoma porażkami z rzędu. Runda zasadnicza zakończyła się bilansem piętnastu wygranych spotkań i jedenastu porażek, co dało ZAKSIE 7. miejsce w tabeli oraz konieczność gry z PGE Skrą Bełchatów o miejsca 1-8. Bełchatowianie szybko rozprawili się z rywalami, nie pozwalając im w dwumeczu ugrać ani jednego seta. Podopiecznym trenera Świderskiego została więc walka o miejsca 5-8, w której przypadło im mierzyć się z Indykpolem AZS Olsztyn – rywalem zawsze niewygodnym dla kędzierzynian. Zwycięsko z tej rywalizacji wyszli siatkarze z Opolszczyzny, a za chwilę na ich drodze stanął Transfer Bydgoszcz, aby walczyć bezpośrednio o zajęcie 5. miejsca. Wydawało się, że z tej decydującej rywalizacji zwycięsko wyjdą zawodnicy ZAKSY, ponieważ pierwsze spotkanie padło ich łupem. Siatkówka jednak po raz kolejny pokazała, jak bardzo jest nieprzewidywalna i w drugim spotkaniu lepsi okazali się bydgoszczanie. Siatkarze prowadzeni przez trenera Heynena wygrali 3:0, a chwilę później rozstrzygnęli na swoją korzyść również złotego seta. Po wielu trudnościach ZAKSA Kędzierzyn-Koźle ostatecznie uplasowała się na 6. miejscu, co na pewno nie może dawać powodów do zadowolenia. Znacznie lepiej kędzierzynianie spisywali się na arenie międzynarodowej, w meczach o Puchar CEV. W rywalizacji tej doszli aż do półfinałów, w których czekał na nich zespół Trentino Volley. Włosi jednak dość szybko pozbawili ZAKSĘ występu w finale.

Zawodnicy jak i sztab szkoleniowy na pewno nie mogą być zadowoleni z wyniku osiągniętego przez drużynę. Nie da się jednak ukryć, że przez większą część sezonu siatkarze z Kędzierzyna zamiast z rywalami, walczyli ze swoimi słabościami i kontuzjami, które nękały ich przez prawie całą fazę zasadniczą. Dopiero w lutym Sebastian Świderski miał do dyspozycji cały skład, z którym mógł przygotowywać się do fazy play-off. – Dla nas przede wszystkim najważniejsze jest to, że możemy spokojnie trenować sześciu na sześciu, bo jeszcze miesiąc temu mieliśmy problem ze skleceniem takiej szóstki, która by normalnie grała, a co dopiero szóstki, która mogłaby spokojnie potrenować siatkówkę. Pojedyncze elementy siatkarskie – zagrywkę, przyjęcie – można trenować zawsze, ale wychodzi się na boisko i tam trzeba mieć wytrenowane poszczególne założenia, schematy i zachowania w niektórych sytuacjach. Dla nas to jest dobry moment, bo trenujemy normalnie i w końcu widać, że nasza gra jest w miarę poukładana – mówił nam w lutym ówczesny szkoleniowiec ZAKSY. Postawy kędzierzynian w tych rozgrywkach nie można jednak usprawiedliwiać tylko i wyłącznie kontuzjami, bowiem z tym problemem mierzy się każda drużyna PlusLigi na przestrzeni całego sezonu. Zawodnicy, którzy mieli pomóc i stanowić podporę klubu niestety zawiedli. Największe nadzieje pokładano w Holendrze, Kay Van Dijku oraz Brazylijczyku Lucasie Lohu, ten drugi nie udźwignął presji spoczywającej na nim i nie pokazał pełni swoich możliwości. Podobnie sytuacja wyglądała z Holendrem, który w najważniejszych momentach niestety zawodził. Kontuzje m.in. Michała Ruciaka czy Łukasza Wiśniewskiego, dodatkowo skomplikowały sytuację kędzierzynian. Nic więc dziwnego, że często ekipa musiała walczyć najpierw ze sobą a później z rywalami.

Konsekwencje zajęcia 6. miejsca w sezonie są powoli wyciągane. Pewne już jest, że w sezonie 2015/2016 ekipy z Kędzierzyna-Koźle nie będzie prowadzić Sebastian Świderski. Jego miejsce zajmie Włoch Ferdinado de Giorgi, a Świderski obejmie posadę dyrektora sportowego. Zapowiadają się duże zmiany, ponieważ swoje odejście zapowiedziała już ikona kędzierzyńskiego klubu Paweł Zagumny. Zamiast wielokrotnego reprezentanta Polski w barwach ZAKSY zobaczymy Benjamina Toniuttiego, a wspierać go będzie na tej pozycji Grzegorz Pająk. Z kędzierzyńskiej ekipy odchodzą również Michał Ruciak, Wojciech Kaźmierczak, Lucas Loh, Kan Van Dijk oraz Nimir Abdel-Aziz, co świadczy o prawdziwej rewolucji, jaka nastąpi w przyszłym sezonie. Do ekipy z opolszczyzny dołączy natomiast dwóch mistrzów świata – Dawid Konarski i Rafał Buszek, a także Francuz Kevin Tillie.

Jedno jest pewne, zawodnicy, sztab szkoleniowy oraz działacze nie będą chcieli powtórki z mijającego sezonu. Już teraz robią wszystko, aby jak najlepiej przygotować się do przyszłych rozgrywek i pokazać pełen potencjał jaki drzemie w zespole. Jaki będzie efekt? Dowiemy się dopiero za kilka miesięcy.