W 14. kolejce PlusLigi GKS Katowice pokonał na wyjeździe Indykpol AZS Olsztyn. Dzięki zwycięstwu za trzy punkty, podopieczni Piotra Gruszki awansowali w górę tabeli. Najlepszym zawodnikiem spotkania w Uranii wybrany został Bartosz Mariański, wychowanek akademików, który od trzech lat reprezentuje barwy klubu z Katowic.

Emilia Kotarska: Statuetka MVP nie trafia często do rąk libero. W Twoim przypadku to na pewno podwójne wyróżnienie, bo zdobyłeś ją w swoim mieście i w meczu przeciwko dawnemu klubowi. Lubisz wracać do Olsztyna i grać w Uranii?

Bartosz Mariański: Pewnie, że tak. Zawsze fajnie wraca się na stare śmieci. Mówi się często, że człowiek mniej się cieszy ze statuetki MVP a bardziej ze zwycięstwa, ale ja cieszę się tak samo, zarówno z tego wyróżnienia jak i wygranej. To miłe uczucie wrócić do rodzinnego miasta i pokazać, że klub może kiedyś pomylił się co do mojej osoby.

Kibice w Uranii bardzo ciepło przyjęli Ciebie podczas tego spotkania. Czułeś ich wsparcie czy raczej w emocjach skupiłeś się tylko na tym, co dzieje się na parkiecie?

Starałem się wyłączyć i nie myśleć o tym, co dzieje się poza boiskiem. Spotkanie z Indykpolem AZS-em Olsztyn traktowałem jak zwykły mecz w sezonie. Myślę, że to mi się udało i dzięki temu mogłem zagrać dobre spotkanie. Patrząc w tabelę, to spotkanie było dla nas bardzo ważne a zwycięstwo pozwoliło nam awansować w górę tabeli. Bardzo cieszymy się z tego, że udało nam się wyprzedzić naszych rywali.

Mecz z Indykpolem AZS-em Olsztyn przebiegał pod Wasze dyktando, za wyjątkiem trzeciego seta, kiedy to słabiej prezentowaliście się w polu serwisowym. To była przyczyna porażki w tej partii?

Zdecydowanie tak. W tym secie siadła nam zagrywka, a co za tym idzie i obrona. Na szczęście udało nam się wrócić po tych dyskusjach na boisku do dobrej gry w czwartym secie. Wygraliśmy go zdecydowanie i kontrolowaliśmy przebieg tej partii.

Rzeczywiście w tej przegranej odsłonie na boisku było dużo nerwowości i dyskusji z sędziami. Takie emocje są niepotrzebne, bo często powodują pogorszenie gry, tak jak miało to miejsce w Uranii…

Graliśmy na wyjeździe, a często tak jest, że wtedy sędziowie będą za gospodarzami. Do tego dochodzi presja trybun, ale najważniejsze jest to, że to my odnieśliśmy zwycięstwo i możemy dopisać do swojego konta trzy punkty.

Teraz czeka Was mecz z Treflem Gdańsk, czyli sąsiadem z tabeli. To będzie spotkanie za przysłowiowe „sześć punktów”?

Myślę, że tak. Do końca fazy zasadniczej zostało 12 meczów, także każdy punkt jest na wagę złota. Przyjeżdża do nas sąsiad z tabeli, ale chcę podkreślić, że na nasze podwórko. Będziemy grać w Szopienicach, a my lubimy tę halę. Będziemy szczególnie zmobilizowani, bo chcemy, żeby komplet punktów został u nas w domu.

To będzie znakomita okazja do rewanżu za porażkę w ERGO ARENIE?

Dokładnie. Tym bardziej, że prowadziliśmy w ERGO ARENIE 2:1, ale potem Trefl doprowadził do remisu i wygrał w tie-breaku. My wywieźliśmy z Gdańska tylko jeden punkt, więc na pewno mamy duży niedosyt po tym spotkaniu i będziemy chcieli się zrewanżować.

z Uranii Emilia Kotarska