Kraków nie okazał się szczęśliwy dla zawodników Asseco Resovii Rrzeszów. W pierwszym półfinale tegorocznej Ligi Mistrzów, Pasy musiały uznać wyższość siatkarzy z Kazania. O przebiegu meczu rozmawialiśmy z zawodnikiem Resovii, Aleksandrem Śliwką. Zapraszamy!

Katarzyna Harhala: To miał być rewanż za zeszłoroczny finał w Berlinie. Po czwartym secie kibice łapali się za głowy i powtarzali jednogłośnie: ale jak to się stało? 

Aleksander Śliwka: Nie powiedziałbym, że po pierwszym secie zostało tylko: ale. W drugim secie mieliśmy bardzo wyrównaną końcowkę i było bardzo blisko, abyśmy objęli dwusetowe prowadzenie. Wtedy ten mecz by się mógł całkowicie inaczej potoczyć. Na pewno szkoda. Zostanie nam ta porażka w głowie, ponieważ po drugim secie ten mecz całkowicie się odwrócił. Zenit wszedł na ten nieosiągalny dla nas poziom, zeszła z nich początkowa blokada, bo wiadomo jak trudno się gra, gdy cała hala jest przeciwko Tobie. Zaczęli bardzo mocno zagrywać, świetnie pracować w obronie. Bardzo ciężko było się temu przeciwstawić.

Każdy wspomina ten rewelacyjny pierwszy set. Statystyki dokładnie pokazywały, że rządziliście w każdym elemencie. To co się stało później, każdy z nas widział. To Zenit się odpalił czy w Waszych głowach zaświeciła się lampka, że ten mecz można łatwo wygrać?

Zenit w pierwszym secie zrobił bardzo dużo błędów własnych, przez co nasza dyspozycja wskoczyła na wysoki poziom. Krakowscy kibice od początku nieśli nas fenomenalnym dopingiem, a Zenit mógł czuć się przytłoczony taką atmosferą. Kazań wchodził dłużej w ten mecz, jednak w momencie kiedy złapali wiatr w żagle, nikt z naszej drużyny nie potrafił ich zatrzymać.

Co trzeba poprawić w grze Resovii, żeby jutro zawiesić brązowy medal na swojej szyi? 

Cóż, na pewno trzeba się przyłożyć do tego spotkania, dograć założenia taktyczne pod dany zespół. Będziemy w stu procentach skoncentrowani na swojej grze i na tym medalu do zdobycia. Sztab zadba o to, żebyśmy byli dobrze do tego meczu przygotowani. Trzeba walczyć i wierzyć, że możemy osiągnąć kolejny sukces. Trzecie miejce w tak prestiżowym turnieju będzie dla nas ogromnym sukcesem. Medal zdobyty po ciężkiej walce smakuje zawsze tak samo.

Z którą włoską ekipą wolelibyście się bić o najniższy stopień podium?

Nie ma to najmniejszego znaczenia. Przegrany w drugim półfinale będzie na ten dzień po prostu słabszym przeciwnikiem. Nie chciałbym wybierać i prowadzić jakiś kalkulacji. Ktokolwiek by to nie był staniemy po drugiej stronie siatki jak równy z równym.

 

W Krakowie rozmawiała, Katarzyna Harhala