W siódmej kolejce sezonu 2017/2018 PlusLigi Indykpol AZS Olsztyn bez straty seta pokonał Jastrzębski Węgiel. O przebiegu spotkania, cechach charakterystycznych Akademików i współpracy z nowym trenerem, rozmawialiśmy z Adrianem Buchowskim.

Emilia Kotarska: Zwycięstwo za trzy punkty w trzech setach z Jastrzębskim Węglem to bardzo dobry wynik. Goście tak naprawdę tylko w trzeciej partii postawili trudniejsze warunki…

Adrian Buchowski: Zagraliśmy dzisiaj bardzo dobre spotkanie. Myślę, że to przekłada się na dyspozycję przeciwnika. W sytuacji, kiedy my dobrze zagrywaliśmy i przyjmowaliśmy, a potem w pierwszej akcji kończyliśmy piłki, to nieważne, jaki zespół by tutaj przyjechał, miałby z nami problemy. Pierwsza akcja, przyjęcie i dobry serwis – to są elementy, które robią zawsze różnicę w siatkówkę. Dzisiaj ta różnica przełożyła się na fantastyczny wynik.

Biorąc pod uwagę przebieg spotkania, można powiedzieć, że Jastrzębie nie zaskoczyło Was niczym…

Dzisiaj słabszy dzień miał jeden z najlepszych zawodników w naszej lidze, Oliva. Podobna sytuacja miała miejsce w Uranii rok temu, kiedy wygraliśmy też za trzy punkty. Dzięki naszej bardzo dobrej dyspozycji, udało nam się przytrzymać zarówno Kubańczyka jak i Maćka Muzaja.

Dobra zagrywka była widoczna zwłaszcza w dwóch pierwszych setach, kiedy to odrzuciliście rywali od siatki i dzięki temu stawialiście szczelny blok…

Rzeczywiście, nasza mocna zagrywka przekładała się potem na skuteczne obrony i bloki oraz to, że rywale nie wchodzili nam na czysto. Cieszymy się z naszej dobrej postawy. Nie zapominamy jednak, że to jest tak naprawdę tylko jedno spotkanie i już musimy myśleć o kolejnym. Jedziemy do Rzeszowa, a na Podpromiu wszystkim drużynom gra się ciężko.

Teraz każdy Wasz rywal do meczu przystępuje na pewno bardziej zmotywowany, bo wie, jak silną drużyną jesteście. W Uranii gra się wszystkim bardzo ciężko. Hala nie straszy już tylko niską temperaturą (śmiech)…

W tym sezonie to jest nasz bardzo duży atut. Chciałbym i życzę sobie oraz drużynie tego, żeby tak pozostało do końca rozgrywek, że w Uranii nie będzie nikomu łatwo grać o punkty. Widać, że nasza hala daje nam przewagę w zagrywce, o czym już wspominaliśmy.  Utrudniamy w ten sposób grę wszystkim przeciwnikom.

Co jest na ten moment Waszą najmocniejszą stroną?

Myślę, że wyrównany skład. W każdym momencie, nieważne kto wchodzi na boisko, przyczynia się do naszej pozytywnej gry na parkiecie. Trenujemy na 100%, a to daje nam dużą pewność siebie i potem przekłada się na mecz. W siatkówce to jest przecież najważniejsze, żeby to, co robi się na treningach, wychodziło w grze o stawkę.

Kolejne spotkanie zagracie z Asseco Resovią Rzeszów, która w ostatniej kolejce przegrała u siebie z Treflem Gdańsk. Można powiedzieć, że takiego wyniku to raczej nikt się nie spodziewał. Resovia to mocna drużyna, ale tego sezonu jednak nie zaczęła najlepiej.

Jest to trudny dla nich moment, z uwagi na dużo zmian personalnych w składzie. Nie mają takiej powtarzalności jak w poprzednich latach. Na pewno nie gra się wtedy tak łatwo, ale wiele zespołów przeszło zmiany i każda z drużyn musi sobie z nimi poradzić. Mimo wszystko, Rzeszów jest groźnym rywalem i porażka z Treflem może tylko wpłynąć na to, że podejdą bardziej zmobilizowani do naszego spotkania. Nastawiamy się więc na ciężką walkę, zapominamy o Jastrzębiu i skupiamy się tylko i wyłącznie na przygotowaniach do tego najbliższego meczu.

Wspominałeś o zmianach w innych klubach, ale Indykpol AZS Olsztyn również przeżył dużą metamorfozę po ostatnim sezonie. Widać jednak już na ten moment, że zmiany wpłynęły tylko Waszą korzyść. Jak układa się współpraca z nowym trenerem?

Ważną sprawą jest to, że trener Santilli zostawił to, co było najlepsze w tamtym sezonie i dołożył swoje wskazówki, które pozwoliły wejść nam na jeszcze wyższy poziom niż ten rok temu. To jest właśnie mądrość i doświadczenie Roberto, który zobaczył nasze dobre strony i pokazał, co możemy jeszcze zmienić. Stąd te wyniki. Mam nadzieję, że tak będzie do końca sezonu i będziemy grać o najwyższe cele.

Z boku można zaobserwować chemię między zawodnikami a trenerem, który żyje tym, co dzieje się aktualnie na boisku…

To wszystko bierze się z naszej współpracy na treningach, gdzie nie ma po prostu odpuszczania w żadnym momencie. Trener nie lubi sytuacji, kiedy piłka wpada w boisko bez żadnej reakcji. Denerwujemy się wtedy sami na siebie, bo wiemy, że w meczu wcale nie będzie łatwiej niż na treningu. Wspólna wizja nas cementuje i daje pewność siebie, pójdziemy za sobą w ogień. Nawet z ławki możemy podpowiedzieć trenerowi, każdy z nas może dać przysłowiowy 1% przewagi, który zaważy na tym, że możemy wygrać spotkanie.

Walka do ostatniej piłki to cecha charakterystyczna „Indyków”?

Zdecydowanie tak. Cieszę się z tego, że tak właśnie jest, bo to też jest taka moja filozofia. Kiedy wchodzę w trudnym momencie, to staram dać z siebie jak najwięcej, nieważne jaki jest wynik, czy wygrywamy 10 punktami, czy przegrywamy, to chcę dawać z siebie 100%, żeby tchnąć troszeczkę wiary w zespół. Myślę, że rzeczywiście w tych rozgrywkach – tak jak powiedziałaś  – to nasza cecha rozpoznawalna, że nie poddajemy się i walczymy do końca, a to przynosi upragnione rezultaty.

Czego Wam można życzyć jeszcze na ten sezon, oprócz dobrego wyniku?

Przede wszystkim tego, żeby omijały nas kontuzje, bo to jest najważniejsze – żebyśmy wszyscy byli zdrowi i mogli grać pełnym składem.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

w Uranii rozmawiała Emilia Kotarska