Indykpol AZS Olsztyn, pomimo prowadzenia w dwóch pierwszych setach, uległ na wyjeździe drużynie Trefla Gdańsk. O przebiegu tego spotkania, zaciętej walce o czołową „szóstkę” i kolejnym meczu z Cuprum Lubin rozmawialiśmy z Adrianem Buchowskim, przyjmującym Akademików.

Emilia Kotarska: Po zwycięstwie z Asseco Resovią Rzeszów przyjechaliście do Gdańska, żeby kontynuować dobrą passę. Byliście na dobrej drodze, bo prowadziliście już 2:0. Po długiej przerwie coś się jednak zmieniło. Czy to znów efekt uboczny właśnie 10 minut przerwy?

Adrian Buchowski: Myślę, że ta przerwa nie miała znaczenia. Tak naprawdę cały czas graliśmy na podobnym poziomie. Jednak w każdym kolejnym secie obniżaliśmy swój bieg. Daliśmy się rozegrać zespołowi z Gdańska i tak to się później już potoczyło, że przegraliśmy całe spotkanie. Wydaje mi się, że to był powód naszej porażki.

W pierwszych dwóch setach przeważaliście w polu serwisowym. Na przełomie całego spotkania mieliście też lepsze przyjęcie, a mimo tego, przegraliście mecz. W czym można upatrywać więc przewagi gdańskich lwów?

Myślę, że dwa pierwsze sety zamazują obraz statystyk tego spotkania, bo zespół z Gdańska miał dużo problemów w zagrywce na początku meczu. Zawodnicy psuli dużo piłek bezpośrednio z serwisu i ogólnie nie prezentowali się najlepiej w tym elemencie. Dopiero od trzeciego seta zagrywka w ich szeregach zaczęła lepiej funkcjonować i tym samym zaczęła nam sprawiać większe problemy. Stąd wynika ta różnica w meczowych statystykach. W meczu w ERGO ARENIE walczyły dwie równorzędne drużyny i tak naprawdę możemy mieć pretensje do siebie, że nie wygraliśmy końcówki tie-breaka, bo mieliśmy na to dużą szansę.

Wasza przewaga w pierwszych setach była też widoczna w bloku i obronie. Dużo piłek udało Wam się obronić i potem wyprowadzić skuteczne kontry.

Te dwa sety były całkowicie pod naszą kontrolą. Później – niestety – gdzieś wypuściliśmy swoją szansę. Straciliśmy kontrolę i tak naprawdę podaliśmy rękę zespołowi z Gdańska. Rywale zaczęli mocniej zagrywać. Widać było, że lepiej też czują się na boisku, a my trochę spuściliśmy z tonu. Ciężko było później odwrócić losy tego spotkania. Swoje szanse mieliśmy też w tie-breaku przy remisie w końcówce. W niektórych piłkach mogliśmy zachować się zdecydowanie lepiej. Myślę, że wtedy wynik mógłby być w drugą stronę.

W tej części sezonu nie ma już miejsca na chociażby najmniejsze pomyłki. Mecz w ERGO ARENIE toczył się pomiędzy drużynami, które walczą ciągle o czołową „szóstkę”. Trefl Gdańsk jest w lepszej sytuacji a Indykpol AZS balansuje na pograniczu play-offów.

Zgadza się. Jest jeszcze jednak sporo meczów przed nami, dużo punktów do zdobycia ale też sporo punktów do stracenia, patrząc na naszych przeciwników. Myślę, że jeszcze przed nami niejedna niespodzianka. My będziemy szukać swoich szans w kolejnych meczach, żeby znaleźć się w tej upragnionej „szóstce”. Będziemy wywierać presję na drużynach, które są obok nas w tabeli.

Mecz z Asseco Resovią Rzeszów był bodźcem, który ponownie wlał nadzieję w Wasze serca?

Ten mecz dał nam przysłowiowego „kopa” i taką wiarę. Było to widać na boisku. Pokazaliśmy, że cały czas walczymy i nadzieja w nas nigdy nie umarła. Czujemy się mocni. Wierzymy w to, że jesteśmy w stanie wywalczyć ten awans do play-offów.

Przed Wami kolejne ciężkie spotkanie na wyjeździe z Cuprum Lubin – drużyną, którą ciężko pokonać – zwłaszcza na jej terenie.

Dokładnie tak. Cuprum jest naszym bezpośrednim rywalem w walce o czołową „szóstkę”. Na pewno nie  będzie to łatwy mecz, bo bardzo dobrze grają u siebie – tak jak powiedziałaś. Lubin to trudny teren, ale jedziemy tam zagrać dobrą siatkówkę. Jeśli zagramy na wysokim poziomie, co pokazaliśmy w meczu z Rzeszowem i tutaj w Gdańsku przez pewien okres, to wynik będzie sprawą otwartą. Mam nadzieję, że uda nam się wygrać to spotkanie.

w ERGO ARENIE rozmawiała Emilia Kotarska