Po zdobyciu wszystkich głównych międzynarodowych i krajowych trofeów z gigantem Trentino Volley, czeski zawodnik Jan Stokr zdecydował się przenieść do Rosji i spędził dwa sezony w dynami Krasnodar.

fot. cev.lu

fot. cev.lu

Jeden z najlepszych atakujących na świecie i bardzo zdyscyplinowany, a mimo tego człowiek z dobrym sercem, z którym każdy trener chce pracować, 32-letni Stokr ostatnio zdecydował się na kolejną wielką przygodę w swoim życiu, zakładając koszulkę Suwon Kepco Vixtorm w lidze koreańskiej.

– To był dla mnie cel i marzenie zagrać w Azji – powiedział Stokr. – Po sprawdzeniu daty urodzenia w moim paszporcie, zdałem sobie sprawę, że to już czas, inaczej mógłbym przegapić tę okazję – dodał z uśmiechem. – Zawsze myślałem o przeprowadzce do Azji, Chiny, Korea czy Japonia, rozegraniu chociaż sezonu w krajowej lidze w którymś z tych państw i zrozumieć, jak to jest mieszkać i grać w nich. Kiedy już zakończę swoją karierę będę mógł spojrzeć w przeszłość i powiedzieć: to jest coś, co zawsze chciałem zrobić i to zrobiłem.

Stokr podjął decyzję pod koniec poprzedniego sezonu, po dwóch latach spędzonych w rosyjskim Dynamie Krasnodar. – Po wspaniałych latach spędzonych we Włoszech i po niesamowicie udanych sezonach z Trentino, zdecydowałem, że chcę sprawdzić siebie i swoje umiejętności w lidze tak trudnej i wymagającej, jak rosyjska. To było dobre doświadczenie, ale po dwóch latach byłem nieco zmęczony, ponieważ większość czasu spędziłem samotnie, bo moja rodzina mogła zostać ze mną przez kilka tygodni lub maksimum miesiąc. Podróżowaliśmy bardzo wiele przez całą Rosję i te wyjazdy zajmowały wiele godzin i były męczące. Poza tym, ponieważ mam 32 lata, chciałem bardziej skupić się na życiu rodzinnym i spędzić więcej czasu z żoną i pięcioletnim synem.

Co ciekawe i zaskakujące, chociaż tak daleko od swoich rodzinnych Czech, Korea wydawała się być właściwym miejscem na osiągnięcie tego. – Po tym, jak porozumiałem się z klubem, przyjechałem po raz pierwszy do Korei na badania lekarskie i później wróciłem podczas Ligi Światowej, kiedy grałem z reprezentacją przeciwko Korei. Spędziłem już cztery miesiące w tym kraju, a moja rodzina dołączyła dwa miesiące temu. Klub chciał, żebym przyjechał przed rozpoczęciem sezonu, więc zjawiłem się tam, opuszczając EuroVolley w Bułgarii. W ten sposób miałem trochę więcej czasu na dostosowanie się do lokalnych warunków przez początkiem zmagań i przygotować wszystko na przyjazd mojej żony i syna.

Jan jest jedynym zagranicznym zawodnikiem w składzie Suwon Kepco Vixtrom, to reguła, która jest przestrzegana przez wszystkiej siedem zespołów występujących w najwyższej klasie rozgrywkowej ligi koreańskiej. Jednak nie jest jedynym światowej klasy europejskim zawodnikiem, który obecnie tam występuje, grają tam także György Grozer i jego dobry przyjaciel Martin Nemec, którzy zostawiają swój ślad w tym kraju. Zawodnicy ci spotkali się już po dwóch stronach siatki, zapewniając wiele interesujących pojedynków, podczas których Europejczycy kończyli większość piłek. – To szczególnie prawda, jeśli chodzi o Grozera odpowiada Stokr. – I czasem wygląda to tak, jakby był jedynym atakującym w zespole. I to prawda: gry spotyka się dwóch zagranicznych zawodników, kończy się to zwycięstwem tego, który zdobędzie więcej punktów, a także bloków, więc to uczucie, jak gra jeden przeciwko jednemu.

Koreańska liga jest zorganizowana w zupełnie inny sposób, niż ta w Europie. – Mamy siedem zespołów rywalizujących w najwyższej klasie rozgrywkowej i mecze rozgrywane są codziennie, od poniedziałku do niedzieli. Jest jeden mecz dziennie i wszystkie są transmitowane na żywo w telewizji – mówi Stokr. – To znaczy, że nasz program jest niesamowicie intensywny, ponieważ gramy do trzy maksimum cztery dni. To jest może podobne do tego, co dzieje w Europie, kiedy zespoły są zajęte w ligach krajowych i uczestniczą w Pucharach Europejskich. Zaletą gry w Korei, szczególnie w porównaniu z Rosją, jest to, że nawet jeśli grasz na wyjeździe, nie podróżujesz wiele, maksimum trzy godziny drogi. Coś, co może być pewną ciekawostką: w Suwon na przykład, dzielimy halę z żeńskim zespołem i jeśli gramy mecz tego samego dnia, nie wiemy, o której rozpocznie się nasze spotkanie, ponieważ musimy czekać, aż panie skończą swoje starcie.

Powszechnie wiadomo, że siatkówka azjatycka jest zupełnie inna od tej w Europie. – To prawda – przyznaje Stokr. – Wiele skupiają się na obronie i rzeczywiście można zobaczyć tego rezultat, ponieważ czasami atakuję nad blokiem, a libero wyczynia cuda w obronie i broni najtrudniejsze piłki. Można także dostosować się nieco do tego stylu i szybkości, więc trzeba znaleźć odpowiedni timing i chemię z rozgrywającym, ale takie rzeczy poprawia się z dnia na dzień. Oni robią wiele ćwiczeń, które powtarzają setki razy, jak maszyny i w ogóle nie wydają się zmęczeni. Z drugiej strony przygotowanie fizyczne jest prawie zgodne z tym, co mamy w Europie, ponieważ niektóre zespoły mają brazylijskich trenerów, którzy wnieśli swoją wiedzę, a nasz trener spędził trochę czasu w Australii. Jedyne co rozbiliśmy przed sezonem i było dla mnie nieco dziwne, to wiele biegania. Mogę biegać na krótkie dystanse i tego typu rzeczy, i zawsze to robię, ale oni zabrali nas na stadion i musieliśmy przebiec wiele okrążeń – opowiada Stokr. Nie jest to z pewnością idealne dla człowieka, który waży 113 kilo i ma mnóstwo mięśni…

W Korei jest spore zainteresowanie siatkówką i meczami ligi krajowej, nie tylko dlatego, że są transmitowane na żywo w telewizji. – Prasa opisuje nasze mecze bardzo szeroko, mieliśmy bardzo miłą prezentację przed rozpoczęciem sezonu i klub wyprodukował kilka ogromnych bilbordów w naszymi zdjęciami, które można zobaczyć w całym mieście i najbardziej zatłoczonych miejscach w Suwon.

– Cele, jakie mamy wyznaczone na ten sezon, są wysokie. W zeszłym sezonie klub zakończył rozgrywki na trzecim miejscu i oczywiście zarząd chce poprawy tej pozycji. Klasyfikacja jest bardzo wyrównana i jest trochę miejsca na poprawki, ponieważ nasz dobry przyjmujący, który występuje także w reprezentacji kraju, nie gra jeszcze swojej najlepszej siatkówki – dodaje Stokr. – Mam nadzieję, że dalej będę dobrze występował i pomogę drużynie w drodze na szczyt.

Jest jedna „dzika rzecz” w koreańskim doświadczeniu Jana, którą się dzieli: – Może tylko kilka osób o tym wie, ale w lidze koreańskiej w drużynie może być maksymalnie 20 zawodników zgłoszonych do meczu. To nieco utrudnia rzeczy, kiedy masz połowę boiska do rozgrzewki i 10 par robiących to samo na tak małej przestrzeni. Kiedy zaczyna się rozgrzewka na siatce, także jest to nieco dzikie, atakowanie i serwowanie w każdym możliwym kierunku… Zauważyłem to kilka miesięcy temu, kiedy przyjechałem tu z czeską reprezentacją na Ligę Światową i myślałem, że to nieco dziwne. To rzeczywiście jest dziwne dla osób, które w innych sytuacjach są miłe, delikatne, taktowne i przede wszystkim bardzo zdyscyplinowane.

Czekając na wymagający sezon regularny, który składa się z 36 meczów, Stokr dodaje: – Chcemy zaprezentować się dobrze i znaleźć na szczycie. Po tym sezonie zobaczę, co będzie dalej. Zawsze myślałem, że to będzie ciekawe doświadczenie, aby spędzić co najmniej rok w Japonii czy Korei i jestem szczęśliwy z tej szansy. Jeśli chodzi o przyszłość to nie wiem co przyniesie. Chciałbym nie mieć urazów i nadal grać tak długo, jak to tylko możliwe. Nie wykluczam powrotu do Włoch, które uważam za mój drugi dom, albo może pewnego dnia wrócę do Czech i zakończę moją karierę tam, gdzie zaczęłam.

Ten scenariusz z pewnością nie jest jeszcze zbyt bliski, ale czy Jan pewnego dnia zainteresuje się trenerką i przekazywaniem swojego doświadczenia kolejnym generacjom? – Zdecydowanie nigdy nie będę trenerem żeńskiego zespołu – mówi atakujący i wybucha śmiechem. – To może być trudne zająć się z profesjonalnym zespołem, ponieważ nie lubię wielu wymówek, które zawodnicy czasem próbują znaleźć dla słabszego występu. Może mógłbym i chciałbym pracować z młodymi zawodnikami, coś w rodzaju zespołu U18, który jest bardziej prawdziwym środowiskiem, gdzie pewnie czułbym się bardziej komfortowo.

Do tego jeszcze daleko i Jan nadal będzie wbijał gwoździe i żył z reputacją prawdziwego „delikatnego giganta’ na Dalekim Wschodzie. Ostatecznie Suwon i Korea nie są aż tak daleko na mapie świata…