5. kolejka PlusLigi stała pod znakiem niespodzianek. W środowy wieczór kibice siatkówki mogli obejrzeć kilka bardzo ciekawych meczów.

Zaczniemy od bardzo ciekawie zapowiadającego się spotkania w Bełchatowie. PGE Skra stanęła naprzeciw nieobliczalnej Onico AZS Politechniki Warszawskiej. Faworytem byli gospodarze, jednak nie mogli lekceważyć rywali wiedząc, że „Inżynierowie” potrafią namieszać. W pierwszej partii żółto-czarni  kontrolowali grę – świetnie spisywali się w bloku, a goście dołożyli do tego słabe przyjęcie i sporo błędów własnych. Tak więc premierowa odsłona padła łupem bełchatowian 25:20. W drugim secie walka się wyrównała i żadna ze stron nie potrafiła odskoczyć na większą przewagę. Losy tego starcia rozstrzygnęły się w końcówce. Siatkarze Jakuba Bednaruka spisywali się bardzo dobrze i mieli nawet dwie piłki setowe, ale nie potrafili ich wykorzystać. To spowodowało zwycięstwo Skry także w drugiej partii – 30:28. Po długiej przerwie na parkiecie znów toczyła się wyrównana gra. Na prowadzenie wychodzili i jedni i drudzy, ale w końcówce to gospodarze zdołali przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, triumfując 25:23. Wygrali tym samym 3:0 i zapisali na swoim koncie cenne trzy punkty.

 

W kolejnym spotkaniu siatkarze Cuprum Lubin zmierzyli się z Asseco Resovią Rzeszów, która prezentowała dotychczas świetną formę. Gospodarze rozpoczęli od mocnego uderzenia i od razu odskoczyli rzeszowianom na kilka punktów przewagi, którą z biegiem czasu nawet powiększyli. W pewnym momencie lubinianie prowadzili nawet 16:10 i rozbijali gości, którzy nie potrafili wyjść z dołka. Pierwszy set w konsekwencji skończył się 25:20 dla Cuprum, a siatkarze z Podkarpacia oddali rywalom po błędach aż 9 „oczek”. Po zmianie stron gra wyrównała się. Po jakimś czasie jednak „miedziowi” znów zaczęli przejmować inicjatywę. Spisywali się lepiej od przyjezdnych, co potwierdza zwycięstwo – tak jak i w pierwszej partii – 25:20. W trzeciej odsłonie znów oglądaliśmy ciekawą rywalizację. Minimalną przewagę mieli rzeszowianie, ale po czasie wziętym przez Gheorghe Cretu lubinianie zaczęli zmierzać po wygraną. Wypracowali sobie dwupunktową zaliczkę, której już nie wypuścili z rąk. Pokonali Resovię 25:23 i w całym meczu 3:0 sprawiając dużą niespodziankę. Siatkarze Cuprum pokazali w tym spotkaniu, że ich aspiracji do walki o czołową czwórkę nie należy wkładać między bajki.

 

W następnej potyczce rozpędzony Jastrzębski Węgiel podejmował MKS Będzin, który na swoim koncie miał jak dotąd tylko jeden punkt. Wszystko wskazywało więc na łatwą przeprawę gospodarzy, ale realia okazały się zupełnie inne. W pierwszym starciu po wyrównanym początku do głosu zaczęli dochodzić goście, którzy na dobre przejęli inicjatywę w tej odsłonie. Zbudowali sobie wysoką przewagę i dzielnie ją utrzymywali. Jastrzębianie próbowali dogonić rywali, ale popełniali całą masę błędów, co uniemożliwiło im podjęcie równej walki. Przyjezdni triumfowali więc niespodziewanie w pierwszej partii 25:21. W drugim secie gospodarze wzięli się do roboty, co zaowocowało osiągnięciem przez nich dużej przewagi już na początku. Siatkarze Marka Lebedewa prowadzili już nawet 16:9 i losy tego starcia wydawały się być już przesądzone. Waleczni będzinianie nie złożyli jednak broni i nawiązali heroiczną walkę. Kilka minut później na tablicy widniał wynik 23:23, co zapowiadało niezwykle ciekawą końcówkę. Tak też było. Po długim i zaciętym boju górą byli jastrzębianie, którzy zwyciężyli 31:29. Trzecia odsłona była wyrównana. Po jakimś czasie goście wyszli na dwupunktowe prowadzenie. Utrzymali je już do końca i triumfowali do 22. Gospodarze chyba zbyt długo rozpamiętywali tą porażkę, bo siatkarze z Będzina odskoczyli im już na samym początku czwartej partii. Po dwóch chybionych atakach Macieja Muzaja było już 22:13 dla gości, którzy pewnie zmierzali po zwycięstwo. Jastrzębianie próbowali jeszcze walczyć, ale sił starczyło im jednak tylko na odrobienie kilku „oczek”. MKS Będzin wygrał 25:21 i odniósł sensacyjne zwycięstwo 3:1 w całym meczu.

 

GKS Katowice na własnym terenie stawił czoła Effectorowi Kielce. Było to pierwsze spotkanie w tym sezonie, które beniaminek rozegrał w Spodku. W pierwszym secie wszystko zmieniało się niczym w kalejdoskopie. Na początku trzy punkty przewagi mieli siatkarze z Kielc. Chwilę później to już gospodarze prowadzili 13:9. Przyjezdni nie pozwolili im jednak zbudować większej zaliczki i zabrali się do pogoni za rywalem. Udało im się to w samej końcówce i po punktowym bloku Jędrzeja Maćkowiaka triumfowali do 23. Po zmianie stron gra była szalenie zacięta, żadnej ze stron nie udało się wyjść na choćby dwa „oczka” przewagi. W efekcie doszło do niezwykle ciekawej końcówki. W niej więcej szczęścia mieli goście, którzy wyszarpali tego seta 30:28. Po długiej przerwie obraz gry uległ zmianie. Kontrolę nad meczem przejęli kielczanie, którzy wysunęli się na siedmiopunktowe prowadzenie. Spokojnie je utrzymywali i odnieśli w Katowicach cenne zwycięstwo za trzy punkty.

 

W Bydgoszczy miejscowa Łuczniczka po fatalnym starcie sezonu miała okazje na pierwszy triumf. Podejmowali BBTS Bielsko-Biała i kibice zgromadzeni w hali Łuczniczka oczekiwali na premierowe zwycięstwo. Gospodarze w pierwszym secie przez dłuższy czas utrzymywali minimalną przewagę. Taki stan rzeczy utrzymywał się przez całą partię i w konsekwencji bydgoszczanie zwyciężyli 25:23. W drugim starciu było bardzo podobnie, ale delikatnie lepsi byli goście. Od wyniku 19:18 dla bielszczan punkty zdobywali już tylko siatkarze Piotra Makowskiego i tym samym wygrali 25:19. W trzeciej partii na parkiecie przeważali zawodnicy Łuczniczki. Od początku konsekwentnie budowali sobie przewagę, którą z biegiem czasu powiększali. Zrezygnowani goście nie dali rady nawiązać walki i ulegli rywalom 25:17. Bydgoscy siatkarze odnieśli tym samym swoje pierwsze zwycięstwo w tym sezonie.

 

W hali Urania Indykpol AZS Olsztyn podejmował AZS Częstochowa. Faworytami „świętej wojny” byli gospodarze, którzy po porażce w Warszawie chcieli wrócić na zwycięski szlak. Mecz zaczął się zgodnie z oczekiwaniami. Olsztynianie przeważali i ze spokojem kontrolowali grę. W końcówce „akademicy” z Częstochowy odrobili kilka punktów, jednak to siatkarze Andrei Gardiniego zwyciężyli do 22. W drugiej partii to goście mieli inicjatywę i nakręcali się z każdą akcją. Nie potrafili jednak odskoczyć rywalom na bezpieczną przewagę, co odbiło się na nich w końcówce. Gospodarze wyrównali i po dwóch skutecznych atakach Wojciecha Włodarczyka zdołali wyszarpać wygraną 27:25. W trzeciej odsłonie podopieczni Michała Bąkiewicza wyciągnęli wnioski. Pokazywali ciekawą siatkówkę i udało im się uzyskać nawet siedmiopunktową zaliczkę. Tym razem więc mogli spokojnie dograć tego seta do końca i zakończyć go pewnym triumfem do 18. W czwartym starciu podrażnieni olsztynianie chcieli za wszelką cenę odnieść zwycięstwo. Siatkarze z Częstochowy postawili trudne warunki i gospodarze musieli się sporo napracować, by zasłużyć na wygraną. „Akademicy” z Olsztyna wykazali się jednak większym sprytem i to oni mogli zapisać tę partię na swoim koncie 25:22 triumfując w całym meczu 3:1.

 

O godzinie 19 w Ergo Arenie LOTOS Trefl Gdańsk mierzył się z Espadonem Szczecin. Goście w tym sezonie nie ugrali do tej pory nawet seta, więc faworyt tego meczu mógł być tylko jeden. Pierwszy set przebiegł tak, jak można było się tego spodziewać. Gdańszczanie rozbili rywali nie dając im najmniejszych szans. Wygrali do 15 i kibice oczekiwali na kolejne gładkie zwycięstwa. W drugiej partii szczecinianie niespodziewanie postawili się i swoją solidną grą udowodnili, że z nimi też trzeba się liczyć. Prowadzili nawet 24:20 i mieli cztery piłki meczowe, ale wykorzystali dopiero siódmą i wyszarpali zwycięstwo 28:26 notując pierwszego wygranego seta w tym sezonie. Goście nadal zaskakiwali swoją dobrą postawą. W trzeciej odsłonie przez dłuższy czas meldowali się na prowadzeniu. Gdańszczanie mieli duże problemy z przeciwnikiem, który stawiał trudne warunki i szalę na swoją stronę przechylili dopiero w końcówce wygrywając rzutem na taśmę 27:25. W trzeciej partii początek znów był bardzo zacięty. W pewnym momencie jednak szczecinianie zaczęli się gubić i popełniać dużo błędów. Zaowocowało to pewniejszą grą siatkarzy Andrei Anastasiego, którzy wysunęli się na kilkupunktowe prowadzenie, nie oddając go już do końca.  Zwyciężyli do 19 i zapisali na swoim koncie trzy punkty.

 

Na zakończenie kolejki czekał nas ciekawie zapowiadający się mecz w Radomiu, w którym Cerrad Czarni podejmowali ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. W pierwszym secie dużo lepiej spisywali się goście. Błędy w ataku podopiecznych Roberta Prygla spowodowały, że mistrzowie Polski wyszli na sześć punktów przewagi. Później spokojnie prowadzili grę i mimo lekkich problemów w końcówce dowieźli prowadzenie do końca wygrywając 25:22. Druga partia była bardziej zacięta, ale wciąż mecz układał się pod dyktando siatkarzy z Kędzierzyna. W konsekwencji goście zwyciężyli 25:20. Długa przerwa wybiła ich jednak z rytmu i w trzeciej odsłonie to Czarni pokazali się z lepszej strony. Wypracowali sobie dużą przewagę, która sięgała nawet sześciu „oczek”. Kędzierzynianie starali się ich dogonić i ta sztuka prawie im się udała. Gospodarze zachowali w końcówce zimną krew, wygrali do 23 i udało im się przedłużyć to spotkanie. Nic więcej nie zdołali jednak ugrać, ponieważ siatkarze ZAKSY w czwartej partii przycisnęli i Czarni nie mieli czym odpowiedzieć na świetną postawę rywali. Spokojnie dowieźli do końca prowadzenie i zwyciężyli 25:19 i w całym spotkaniu 3:1.

Komplet wyników 5. kolejki:

PGE Skra Bełchatów – Onico AZS Politechnika Warszawska 3:0 (25:20, 30:28, 25:22)
MVP: Srećko Lisinac
Cuprum Lubin – Asseco Resovia Rzeszów 3:0 (25:20, 25:20, 25:23)
MVP: Łukasz Kaczmarek
Jastrzębski Węgiel – MKS Będzin 1:3 (21:25, 31:29, 22:25, 21:25)
MVP: Łukasz Kozub
GKS Katowice – Effector Kielce 0:3 (23:25, 28:30, 19:25)
MVP: Maciej Pawliński
Łuczniczka Bydgoszcz – BBTS Bielsko-Biała 3:0 (25:23, 25:19, 25:17)
MVP: Bartosz Filipiak

Indykpol AZS Olsztyn – AZS Częstochowa 3:1 (25:22, 27:25, 17:25, 25:19)

MVP: Jakub Kochanowski
LOTOS Trefl Gdańsk – Espadon Szczecin 3:1 (25:15, 26:28, 27:25, 25:19)
MVP: Damian Schulz
Cerrad Czarni Radom – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 1:3 (22:25, 20:25, 25:23, 19:25)

MVP: Dawid Konarski

oprac. Marcin Paluch