W poniedziałek zakończyła się 7. kolejka siatkarskiej ekstraklasy, więc czas na jej podsumowanie. Co działo się na parkietach w całej Polsce podczas tej tury rozgrywek? 


7. kolejka rozpoczęła się bardzo ciekawie zapowiadającym się widowiskiem. Jastrzębski Węgiel podejmował Asseco Resovię Rzeszów i mogliśmy się spodziewać fantastycznego pojedynku. Pierwszy set zaczął się kilkoma wymianami, przez co walka była zacięta. Po chwili jednak gospodarze napędzani fantastyczną grą Salvadora Hidalgo Olivy rozkręcili się i uciekli rzeszowianom na kilka „oczek”. W konsekwencji premierową odsłonę wygrali do 17. Drugą partię jastrzębianie rozpoczęli od mocnego uderzenia i na tablicy wyników widniało 7:1. Byli nie do zatrzymania, a do niesamowitego Kubańczyka dołączył też Maciej Muzaj i ta dwójka sprawiała rywalom mnóstwo kłopotów. Przyjezdni rzucili się w pogoń i zaczęli odrabiać straty, ale udało im się tylko doskoczyć na dwa punkty. Drugie starcie także dla siatkarzy z Jastrzębia – 25:21. Po długiej przerwie podopieczni Andrzeja Kowala obudzili się i gra stała się bardzo zacięta, co zwiększyło atrakcyjność widowiska. Gospodarze w końcówce złapali kontakt, ale to nie wystarczyło i tym razem ulegli do 23. Początek czwartej partii był podobny do tego z poprzedniej – na minimalnym prowadzeniu utrzymywali się rzeszowianie. Po kilku minutach rywalom udało się ich jednak dogonić i dzięki wspomnianym wcześniej dwóm „armatom” odskoczyli na trzy punkty. Chwilę później tę zaliczkę jeszcze powiększyli i set zakończył się zwycięstwem jastrzębian 25:20, a cały mecz 3:1.

W sobotę w Lubinie miejscowe Cuprum w niemniej interesującym spotkaniu zmierzyło się z PGE Skrą Bełchatów. Pierwsza partia nie zawiodła naszych oczekiwań, była bardzo zacięta i oglądaliśmy wiele ciekawych wymian. Gdy gospodarze prowadzili 23:21 wydawało się, że zmierzają po zwycięstwo w tym starciu, ale bełchatowianom udało się odwrócić jego losy i wygrali po świetnej końcówce 25:23. W drugim secie siatkarze Philippe’a Blaina rozkręcili się i podbudowani triumfem w poprzedniej odsłonie zdobywali kolejne punkty. Po ataku Michała Winiarskiego mieliśmy 16:10 dla gości i lubinianom było już bardzo trudno odwrócić losy tej partii. W konsekwencji więc przyjezdni zwyciężyli także w drugim starciu – 25:19. Po długiej przerwie obraz gry wyglądał podobnie. Żółto-czarni nie potrzebowali dużo czasu, aby odjechać gospodarzom i uzyskali po kilku minutach czteropunktową przewagę. W barwach Cuprum świetnie spisywał się Łukasz Kaczmarek, ale nie miał wystarczającego wsparcia kolegów z zespołu, aby pokonać silnych rywali. Bełchatowianie triumfowali więc tak jak poprzednio – do 19 i w całym meczu 3:0.

W hali sportowej w Częstochowie tamtejszy AZS stawił czoła BBTS-owi Bielsko-Biała. Przed tym spotkaniem bielszczanie byli czerwoną latarnią ligi, a „Akademicy” plasowali się na 12. pozycji. Mecz lepiej rozpoczął się dla gości, którzy napędzani świetną grą Adama Bartosa i dobrą postawą w bloku odskoczyli od razu na pięć punktów. Goście spisywali się dużo lepiej od częstochowian i w efekcie łatwo wygrali premierową odsłonę aż do 16. Po zmianie stron gospodarze wzięli się do roboty i postawili przeciwnikom dużo trudniejsze warunki. Po kilku minutach odskoczyli na pięć „oczek”, ale bielszczanie dzielnie się bronili i nie dali powiększyć tej zaliczki. W konsekwencji jednak to siatkarze Michała Bąkiewicza zapisali drugie starcie na swoim koncie – 25:22. Trzecia odsłona była najbardziej zacięta. Żadna ze stron nie pozwalała drugiej na odjechanie choćby na dwa punkty. To zmieniło się dopiero przy stanie 20:18 dla gospodarzy, którzy tej niewielkiej zaliczki nie oddali już do końca triumfując 25:23. Czwarta partia lepiej rozpoczęła się dla częstochowian, ale nie na długo. Podopieczni Miroslava Palguta zdali sobie sprawę, że nie mają nic do stracenia i po kilku chwilach na tablicy widniał wynik 16:12 dla gości. Siatkarzom z Częstochowy udało się co prawda doprowadzić do wyrównania, ale to bielszczanie wyszli zwycięsko 25:22. Tie-break jednak był już bardzo jednostronny. Gospodarze w pełni dominowali na parkiecie i nie dali rywalom nawet najmniejszych szans. Zaowocowało to pogromem – aż 15:4. Dla drużyny z Jasnej Góry było to trzecie zwycięstwo w tym sezonie.

Cerrad Czarni Radom we własnej hali podejmowali fatalnie spisujący się jak dotąd zespół Espadonu Szczecin. Beniaminek na swoim koncie miał tylko jedno zwycięstwo – z PGE Skrą Bełchatów, które zostało mu przyznane walkowerem. Pierwszy set niespodzianki nie przyniósł. Gospodarze kontrolowali grę i po kilku minutach prowadzili już 16:11. Szczecinianie próbowali podjąć walkę, ale nie byli w stanie nic wskórać w tym secie, co zaowocowało wygraną Czarnych 25:20. Drugą partię radomianie rozpoczęli od pewnego prowadzenia 5:0. Niedługo potem było już 20:12 i kibice zgromadzeni w słynnej hali czekali na szybkie zakończenie seta. Wtedy goście zanotowali serię pięciu punktów z rzędu i pokazali, że jeszcze nie złożyli broni. Nie udało im się jednak dogonić gospodarzy, którzy zwyciężyli do 20. Po długiej przerwie siatkarze Roberta Prygla wciąż byli lepsi. Prowadzili już 14:10, ale wtedy właśnie obudzili się ich rywale, którzy zwęszyli swoją szansę. Doprowadzili do gry na przewagi i po bardzo emocjonującej końcówce to Espadon był górą – 28:26. W kolejnej odsłonie wszystko wróciło już do normy. Po fantastycznej ośmiopunktowej serii zawodnicy z Radomia wygrywali 19:11 i nikt nie miał już wątpliwości jak ten mecz się skończy. Szczecinianie do końca dzielnie zmniejszali rozmiary porażki, ale i tak ulegli 25:19 i w całym spotkaniu 3:1.

W kolejnej sobotniej potyczce Łuczniczka Bydgoszcz zmierzył się z MKS-em Będzin. Obie drużyny znajdowały się w dolnej części tabeli i był to dla nich ważny mecz. Gospodarze na samym początku odjechali na kilka „oczek”. Będzinianie odrobili część tej straty, ale siatkarze Łuczniczki wciąż mieli minimalną zaliczkę. Goście wyrównali dopiero w samej końcówce przy stanie 21:21, ale to było wszystko na co było ich w tej odsłonie stać. Ulegli nieznacznie 25:23. Drugi set był z początku zacięty, ale po jakimś czasie na prowadzenie wysunęła się ekipa z Bydgoszczy. Przy wyniku 17:16 siatkarze Piotra Makowskiego popisali się pięciopunktową serią. Dodała im ona pewności siebie, co zaowocowało pewną wygraną do 18. Trzecie starcie było niemal takie same jak poprzednie. Znów do pewnego czasu utrzymywał się wyrównany rezultat i tym razem także bydgoszczanie zdobyli pięć „oczek” z rzędu. Dzięki temu prowadzili już 23:18, a po chwili przypieczętowali swój triumf 25:19 i mogli świętować pewną wygraną 3:0.

W Ergo Arenie LOTOS Trefl Gdańsk podejmował Onico AZS Politechnikę Warszawską. Goście chcieli zrehabilitować się swoim fanom za zaskakującą porażkę z poprzedniej kolejki z AZS-em Częstochowa. Warunki do tego mieli jednak trudne, bo po drugiej stronie siatki stała silna ekipa z Gdańska. Pierwszy set potoczył się po myśli gospodarzy. Prezentowali się lepiej i popełniali mniej błędów od rywali. Dobra postawa zaowocowała wysokim prowadzeniem – 18:12. „Inżynierowie” nie złożyli broni i po kilku minutach oba zespoły dzieliły już tylko dwa punkty. W końcówce to jednak podopieczni Andrei Anastasiego pokazali się z lepszej strony i zwyciężyli do 20. W drugiej partii mogliśmy oglądać popis atakujących. Po stronie gospodarzy świetnie spisywał się Damian Schulz, a w ekipie warszawian szalał Michał Filip. Na początku seta efektywniejszy był ten drugi i to głównie jego zasługą było prowadzenie 13:10. Gdańszczanie kilka razy zbliżyli się na jedno „oczko”, ale nie potrafili wyrównać. Wykorzystali to goście, którzy okazali się minimalnie lepsi i wygrywając 25:23 doprowadzili do remisu. Początek trzeciej odsłony był wyrównany. Po dwóch udanych atakach Mateusza Miki gospodarze wysunęli się na dwa „oczka” przewagi. Od stanu 19:16 punktowali już tylko gdańszczanie i co za tym idzie zwyciężyli 25:16. Czwarty set także przebiegał pod dyktando LOTOS-u. Michał Masny wraz z kolegami kontrolowali grę, a kluczowym momentem w tej partii okazała się seria, po której prowadzili już 22:15 i na dobrą sprawę wszystko było już jasne. Siatkarze z Gdańska dopełnili już tylko formalności i triumfowali 25:20 i w całym meczu 3:1.

Lider PlusLigi – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zmierzyła się w Katowicach z tamtejszym GKS-em. Faworytem tego pojedynku byli zdecydowanie mistrzowie Polski. W pierwszym secie beniaminek postawił kędzierzynianom bardzo trudne warunki. Żadna ze stron nie potrafiła objąć zdecydowanego prowadzenia, co doprowadziło do zaciętej końcówki. Po niezwykle emocjonującej grze na przewagi górą okazali się być przyjezdni triumfując 28:26. Potem było już z górki. W drugiej partii siatkarze z Kędzierzyna od razu odskoczyli katowiczanom, aby uniknąć powtórki horroru z premierowej odsłony. Zdecydowane prowadzenie gości utrzymywało się już do końca i po niezbyt wyrównanym boju podopieczni Ferdinando De Giorgiego zwyciężyli do 16. Po długiej przerwie ZAKSA szybko odjechała na cztery „oczka”. Gospodarze nie dawali jednak za wygraną i starali się dotrzymać kroku rywalom. Po kilku udanych akcjach ulegli presji i ze stanu 18:16 dla kędzierzynian zrobiło się 23:16. Wtedy siatkarze Piotra Gruszki zdobyli co prawda trzy punkty z rzędu, ale to mistrzowie Polski wygrali tego seta do 20, triumfując tym samym w całym meczu 3:0.

W ostatnim spotkaniu 7. kolejki w hali Urania Indykpol AZS Olsztyn podejmował Effectora Kielce. Gospodarze bardzo chcieli odnieść zwycięstwo za trzy punkty, które oznaczało awans na pozycję wicelidera. Olsztynianie rozpoczęli premierową odsłonę od prowadzenia 4:1. Chwilę później nic już z niego nie zostało i oglądaliśmy wyrównaną batalię. Minimalnie lepsi przez większość czasu okazywali się jednak „Akademicy” i potwierdzili to odskakując rywalom w końcówce. Seta zakończył fatalny serwis Petera Wohlfahrtstattera i siatkarze z Olsztyna zwyciężyli 25:20. Druga partia przebiegała bardziej pod dyktando kielczan. Podopieczni Andrei Gardiniego zaczęli popełniać błędy, ale nie pozwalali przeciwnikom na zdecydowaną ucieczkę. W końcówce olsztynianie rozstrzygnęli losy seta na swoją korzyść i triumfowali 25:23. Trzecie starcie także nie było jednostronne. Oba zespoły dzielnie walczyły, ale to gospodarze spisywali się nieznacznie lepiej. Po raz kolejny losy seta rozstrzygnęły się pod jego koniec, gdzie znów lepsi okazali się siatkarze z Olsztyna. Zwyciężyli 25:20, w całym meczu 3:0 i awansowali na pozycję wicelidera PlusLigi.

Komplet wyników 7. kolejki:

Jastrzębski Węgiel – Asseco Resovia Rzeszów 3:1 (25:17, 25:21, 23:25, 25:20)
MVP: Salvador Hidalgo Oliva

Cuprum Lubin – PGE Skra Bełchatów 0:3 (23:25, 19:25, 19:25)
MVP: Mariusz Wlazły

AZS Częstochowa – BBTS Bielsko-Biała 3:2 (16:25, 25:22, 25:23, 22:25, 15:4)
MVP: Paweł Adamajtis

Cerrad Czarni Radom – Espadon Szczecin 3:1 (25:20, 25:20, 27:29, 25:19)
MVP: Tomasz Fornal

Łuczniczka Bydgoszcz – MKS Będzin 3:0 (25:23, 25:18. 25:19)
MVP: Patryk Szczurek

LOTOS Trefl Gdańsk – Onico AZS Politechnika Warszawska 3:1 (25:20, 23:25, 25:16, 25:20)
MVP: Michał Masny

GKS Katowice – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (26:28, 16:25, 20:25)
MVP: Sam Deroo

Indykpol AZS Olsztyn – Effector Kielce 3:0 (25:20, 25:23, 25:20)
MVP: Wojciech Włodarczyk

oprac. Marcin Paluch