Za nami weekend z 22. kolejką plusligowych zmagań, który stał głównie pod znakiem spotkań za trzy punkty. Sześć na osiem spotkań zakończyło się dopisaniem trzech punktów dla zwycięzcy. Kto może pochwalić się kolejnymi zdobyczami punktowymi, a kto pozostał bez dorobku? O tym w dzisiejszym podsumowaniu.

PlusLigowy weekend rozpoczął się w piątek o godzinie 18:00. W tym czasie zostały rozegrane trzy spotkania, przeanalizujmy więc każde z nich po kolei.

Tie-breakiem zakończyło się starcie Espadonu Szczecin z Cerradem Czarnymi Radom. W piątym secie lepsi okazali się podopieczni Roberta Prygla, którzy tak naprawdę mieli duże szanse, aby wywieźć ze Szczecina cenne trzy punkty. Pierwsze dwie odsłony bardzo pewnie padły łupem drużyny przyjezdnej, przez co kibice dawali raczej małe szanse gospodarzom na to, że uda im się odmienić losy starcia. Dzisięciominutowa przerwa zadziałała jednak na gospodarzy korzystnie i po powrocie na parkiet kolejne dwa sety wygrali szczecinianie. Tie-break wyłonił jednak lepiej dysponowaną tego dnia drużynę, którą okazali się radomianie.

Ekipa prowadzona przez Roberta Prygla tak naprawdę spisała się lepiej od rywali w dwóch elementach – ataku i zagrywce. Radomianie zakończyli spotkanie z 56% skutecznością w ataku. Ich rywale natomiast skończyli 40% ataków. Goście posłali też zdecydowanie więcej asów serwisowych, bo aż 9, ekipa ze Szczecina postraszyła skuteczną zagrywką tylko dwa razy. Zawodnicy Michała Gogola mogą jednak pochwalić się lepszą grą w przyjęciu (56% dokładnego przyjęcia i 35% perfekcyjnego), dla porównania ekipa z Radomia dokładnie przyjęła piłkę w 43%, a perfekcyjnie w 34%. Porównajmy jeszcze liczbę bloków w tym meczu – radomianie zapisali na swoim koncie 16 bloków, natomiast gospodarze zablokowali przeciwników tylko 10. Najlepszym zawodnikiem tego starcia został Emanuel Kohut, który zdobył dla swojej drużyny 18 punktów.

Równie emocjonujący mecz odbywał się w tym samym czasie w Sosnowcu, gdzie MKS Będzin podejmował Łuczniczkę Bydgoszcz. Dla gości był to niezwykle ważny mecz, ponieważ po ostatniej porażce z Effectorem Kielce, klub znad Brdy rozstał się z Piotrem Makowskim. Stery przejął więc po raz kolejny Marian Kardas, który po piątkowym meczu może mieć powody do zadowolenia. Jego drużyna pokonała w tie-breaku gospodarzy, dopisując do swojego konta dwa punkty, dzięki czemu wskoczyła na 12 pozycję w tabeli. Mecz ten nie należał jednak do wyrównanych. Obie ekipy na zmianę wygrywały wysoko seta lub przegrywały dużą różnicą punktową, wojnę nerwów w piątym secie lepiej znieśli podopieczni trenera Kardasa.

Statystyki tego spotkania nie są zachwycające. Drużyna gości oddała rywalom aż 20 punktów po zepsutych zagrywkach, jednak niewiele lepszym wynikiem mogą „pochwalić” się będzinianie, którzy zepsuli 14 serwisów. W ataku drużyny zagrały również bardzo podobnie – bydgoszczanie skończyli 43% swoich ataków, czyli o 1% mniej niż gospodarze. Elementem, w którym zdecydowanie MKS Będzin górował nad Łuczniczką Bydgoszcz było przyjęcie – 53% to dość dużo w porównaniu z 38% dokładnego przyjęcia bydgoszczan. Statuetkę dla MVP otrzymał Bartosz Filipiak.

Ostatnie piątkowe spotkanie należało do ekip z samego dołu tabeli. BBTS Bielsko-Biała podejmował u siebie AZS Częstochowę. Spotkanie to nie obfitowało w wielkie emocje, ale dostarczyło trochę pozytywnych bodźców kibicom ekipy z Jasnej Góry, którzy ostatnią wygraną swojej drużyny oglądali w 7. kolejce. Podopieczni trenera Bąkiewicza tylko w drugim secie stracili czujność i oddali rywalom prowadzenie, jednak pozostała część meczu przebiegła pod dyktando przyjezdnych.

Trzy punkty zapisane na koncie AZS-u Częstochowa nie zmienia jego miejsca w tabeli, jednak trochę poprawia jego sytuację. Częstochowianie tracą już do przedostatniej ekipy w tabeli (Espadonu Szczecin) tylko jeden punkt. BBTS Bielsko-Biała plasuje się natomiast nadal na 14 pozycji.

Siatkarską sobotę rozpoczął mecz PGE Skry Bełchatów z Cuprum Lubin. Spotkanie, które zapowiadało się naprawdę bardzo interesująco, niestety skończyło się dość szybko. Bełchatowianie na własnym terenie nie pozwolili rywalom ugrać ani jednego seta i dopisali do swojego konta bardzo cenne trzy punkty. Lubinianie, którzy słyną ze swojej zaciętej walki o każdy punkt, nie byli w stanie nawiązać wyrównanej walki z przeciwnikami. Kluczem do sukcesu gospodarzy okazała się wysoka skuteczność w ataku i przyjęciu. Zawodnicy trenera Blaina zanotowali 60% skończonych ataków, natomiast przyjezdni tylko 39%. Podobnie dużą różnicę można zauważyć w elemencie przyjęcia, gdzie lubinianie przyjmowali piłkę z 27% dokładnością, a ich rywale aż z 51%. Gra blokiem również należała do gospodarzy, którzy zatrzymali ataki „miedziowych” 10 razy. Ekipa z Lubina zapisała na swoim koncie 4 punkty blokiem. Najlepszym zawodnikiem spotkania został Mariusz Wlazły.

W sobotę o 17:00 na boisko weszły ekipy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle i GKS-u Katowice. Beniaminek, który radzi sobie w PlusLidze zaskakująco dobrze, nie wywiózł z Kędzierzyna-Koźle ani jednego punktu. Udało mu się jednak nastraszyć gospodarzy. Mimo iż spotkanie zakończyło się w trzech setach i trwało nieco ponad półtorej godziny, to na pewno nie należało do łatwych dla gospodarzy. Każdy set zakończył się na przewagi (30:28, 32:30, 31:29), co jednoznacznie świadczy o tym, jaką wolą walki wykazywali się przyjezdni. Podopieczni trenera Gruszki trochę lepiej spisali się od swoich rywali na ataku (54% – GKS Katowice, 53% – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle), zagrali również lepiej blokiem (9:7). Kędzierzynianie dominowali jednak w przyjęciu – 56% dokładnego przyjęcia, natomiast ekipa z Katowic zanotowała 20% mniej dokładności w przyjęciu. Dawid Konarski został uznany za najlepszego zawodnika spotkania. Po tej kolejce zawodnicy trenera De Giorgiego jeszcze bardziej umocnili się na pozycji lidera i od Asseco Resovii Rzeszów, która zajmuje drugie miejsce, dzieli ich aż sześć oczek.

Trzysetowy pojedynek odbył się również w Kielcach. Tamtejsza drużyna podejmowała u siebie, idących jak burza, zawodników z Olsztyna. Akademicy z Warmii i Mazur bez większych problemów pokonali kielczan, odnotowując na swoim koncie dziesiątą wygraną z rzędu. Pozwoliło im to utrzymać trzecie miejsce w tabeli. Ekipa prowadzona przez trenera Gardiniego bardzo dobrze poradziła sobie na ataku (57%) i tak naprawdę okazała się lepsza od rywali w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Drużyna prowadzona przez trenera Tanika skończyła 41% ataków, a przyjmowała z 36% skutecznością. Nie wystarczyło to więc, aby pokonać olsztynian, którzy równie dobrze spisali się w grze blokiem, zatrzymując ataki rywali 9 razy.Kielczanom udało się to 5 razy. MVP meczu został Miłosz Zniszczoł. Środkowy zanotował na swoim koncie 10 punktów.

Do meczu przyjaźni doszło na Podpromiu, gdzie Asseco Resovia Rzeszów zmierzyła się z Jastrzębskim Węglem. Większość kibiców spodziewała się zaciętego, pięciosetowego pojedynku, jednak mecz zakończył się w czterech partiach, z korzyścią dla gości. Obie ekipy utrzymały jednak swoje miejsca w tabeli, jednak wicelider traci do ZAKSY Kędzierzyn-Koźle sześć oczek. Najlepszym zawodnikiem spotkania został Lukas Kampa. 22.kolejkę zakończyło niedzielne spotkanie LOTOSU Trefla Gdańsk z Onico AZS Politechniką Warszawską. Siatkarze prowadzeni przez Andreę Anastasiego pokonali stołeczną ekipę w czterech setach, a statuetka dla najlepszego zawodnika powędrowała do rąk Bartosza Gawryszewskiego. Goście dominowali nad swoimi rywalami tak naprawdę tylko w ataku. Na przyjęciu lepsi okazali się podopieczni trenera Bednaruka, którzy przyjmowali piłkę z 60% dokładnością. Zapisali również na swoim koncie 10 bloków, natomiast nadmorska ekipa miała ich o jeden mniej. Gdańszczanie popełnili jednak mniej błędów na zagrywce i w ataku, co ostatecznie pozwoliło im odnieść zwycięstwo.

Już jutro ciąg dalszy siatkarskich emocji, ponieważ rusza 23. kolejka. Na dobry początek ekipa z Radomia podejmie u siebie PGE Skrę Bełchatów. Emocji na pewno nie zabraknie