Dziś zakończyła się bardzo ciekawa 21. kolejka PlusLigi. W miniony weekend na parkietach ekstraklasy wiele się wydarzyło – na podium wskoczył Indykpol AZS Olsztyn, a Łuczniczka Bydgoszcz pożegnała się z Piotrem Makowskim. To jednak tylko część tego, co pojawi się w dzisiejszym podsumowaniu. 

Szlagiery nie zawiodły

21. kolejka rozpoczęła się od mocnego uderzenia. Na sam start w arcyciekawie zapowiadającym się starciu Jastrzębski Węgiel podejmował ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Mecz ten okrzyknięto mianem hitu kolejki i faktycznie, można śmiało powiedzieć, że był to pokaz siatkówki na najwyższym światowym poziomie. A przynajmniej przez pierwsze dwa sety, gdyż były one prawdziwą ucztą dla kibiców. Widzieliśmy w nich niemal wszystko – znakomite wymiany, efektowne obrony, świetne bloki, determinację i zażartą walkę. Po dziesięciu minutach przerwy tempo gry jednak wyraźnie spadło. Gospodarze zaczęli popełniać masę błędów i ciężko porównać ich do drużyny, która w poprzednich odsłonach nakręcona fantastyczną postawą Salvadora Hidalgo Olivy czy Jasona Derocco w pięknym stylu rozprawiła się z mistrzami Polski. Kędzierzynianie zaś w trzeciej partii „włączyli drugi bieg” i koncertowo radzili sobie z pozbawionymi błysku jastrzębianami. Podopieczni Marka Lebedewa pomimo upływu czasu nie mogli się odnaleźć i w efekcie do rozstrzygnięcia potrzebny był tie-break. W piątym starciu ZAKSA pewnie zmierzała po zwycięstwo. Jastrzębianie próbowali się poderwać do walki, ale ciężko im było zatrzymać rozpędzony walec z Kędzierzyna, co skutkowało porażką 2:3. Sprawdziło się więc stare siatkarskie powiedzenie: „kto prowadząc 2:0 nie wygrywa 3:0, ten przegrywa 2:3”.

Emocji nie zabrakło też w Ergo Arenie, gdzie LOTOS Trefl Gdańsk w równie ciekawym spotkaniu mierzył się z z będącą w nie najlepszej formie PGE Skrą Bełchatów. Żółto-czarnym zwycięstwo w Gdańsku było potrzebne niczym tlen, gdyż dwa poprzednie ligowe mecze bełchatowianie zakończyli porażkami za trzy „oczka”, a sytuacja w tabeli robiła się dla nich coraz mniej korzystna. W sobotnim starciu sytuacja na boisku zmieniała się niczym w kalejdoskopie, raz dominowali jedni, raz drudzy. Po laniu, jakie przyjezdni dostali w trzeciej partii mało kto spodziewał się, że będą w stanie jeszcze podjąć rękawicę. Siatkarze z Bełchatowa pokazali jednak, że nie ma sytuacji bez wyjścia i w kolejnej odsłonie role się odwróciły. To podopieczni Phillippe’a Blaina przeważali i pewnie zwyciężyli, doprowadzając do tie-breaka, którego zresztą fantastycznie rozpoczęli od prowadzenia aż 9:1. Gdańszczanie postawili wszystko na jedną kartę i rzucili się w pogoń za rywalem, ale sił wystarczyło im jedynie na zdobycie dziesięciu punktów. Losy tego meczu bez wątpliwości odmieniło znakomite wejście Bartosza Kurka, który powrócił na pozycję przyjmującego i spisał się na niej naprawdę fenomenalnie. Najlepszym dowodem na to jest zresztą otrzymana przez niego statuetka MVP.

Przelana czara goryczy

Wiele zwrotów akcji było także w meczu Łuczniczki Bydgoszcz z Effectorem Kielce. Po niezwykle zaciętym, pięciosetowym boju, lepsi okazali się goście, przełamując swoją niechlubną serię jedenastu przegranych z rzędu. Piątkowe zwycięstwo było pierwszym triumfem kielczan pod wodzą Sinana Tanika, za to porażka bydgoskiej drużyny poniosła za sobą daleko idące konsekwencje. Zarząd Łuczniczki po kolejnej klęsce stracił cierpliwość i pożegnał się z trenerem Piotrem Makowskim, z którym umowa została rozwiązana za porozumieniem stron. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że cztery zwycięstwa w dwudziestu jeden kolejkach to nie jest wynik na miarę potencjału ekipy z północnej Polski. Obowiązki Piotra Makowskiego na stanowisku szkoleniowca przejmie teraz jego dotychczasowy asystent, Marian Kardas, który zadebiutuje w nowej roli w wyjazdowym spotkaniu z MKS-em Będzin.

Gospodarze gościnni, a Indyki na podium!

W miniony weekend bardzo gościnni okazali się gospodarze. Na osiem meczów 21. kolejki aż siedem padło łupem gości! Na własnym terenie udało się zwyciężyć jedynie siatkarzom Indykpolu AZS Olsztyn. Dla podopiecznych Andrei Gardiniego sobotnia wygrana z BBTS-em Bielsko-Biała miała jednak dodatkowy smaczek. Olsztynianie dopisując kolejne trzy punkty na swoim koncie wyprzedzili PGE Skrę oraz Jastrzębski Węgiel i awansowali na trzecie miejsce w tabeli. Pojawiło się po tym kilka opinii, że Akademicy w ostatnim czasie nie pokonali nikogo z czołówki i niezasłużenie okupują pozycję na podium. Postawmy sobie jednak sprawę jasno, jeśli jakaś drużyna wygrywa aż dziewięć spotkań z rzędu – a taką passą może pochwalić się obecnie zespół z Olsztyna – to nie może być to słaba ekipa. Wojciech Włodarczyk i spółka w pełni zasłużyli na lokatę, na której się znajdują. Ich gra w tym sezonie wygląda naprawdę ciekawie i można już śmiało powiedzieć, że mieszanka młodości z doświadczeniem okazała się strzałem w dziesiątkę, a jej efekty możemy ujrzeć chociażby spoglądając na tabelę. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko czekać na kolejne interesujące boje zespołu z Hali Urania. Siatkarze z Mazur to niewątpliwie jedna z największych niespodzianek tego sezonu.

W czołówce bardzo ciasno 

Po 21. kolejce sytuacja w tabeli ekstraklasy, a zwłaszcza w jej czubie jest niezwykle ciekawa. Drużyny z czołowej „piątki” dzieli znikoma różnica punktowa, a na szóstej pozycji czai się wciąż nieobliczalne Cuprum Lubin. Już w sobotę czekają nas dwa arcyważne mecze w kontekście układu sił w lidze. Jeśli wspomniane Cuprum przegra wyjazdowe spotkanie z PGE Skrą Bełchatów, to szanse Miedziowych na awans do półfinału znacznie zmaleją. Na bardzo trudny pojedynek wyruszą również gracze Jastrzębskiego Węgla, którzy w sobotę na Podpromiu stawią czoła Asseco Resovii Rzeszów. Podopieczni Marka Lebedewa także mają niewielki margines błędu i każda strata punktu będzie dla nich bardzo bolesna. To samo tyczy się zresztą innych ekip z czołówki. Podsumowując – runda zasadnicza wchodzi w decydującą fazę i każde spotkanie będzie teraz dla drużyn z TOP-u na wagę złota. Możemy tylko zacierać ręce na myśl o tym, co przyniosą i  jak ciekawe będą nadchodzące tygodnie w PlusLidze.