Łuczniczka w meczu z Effectorem Kielce zainkasowała komplet punktów. O wrażeniach po meczu, trudnej sytuacji kadrowej zespołu i nadziejach na kolejne punkty rozmawialiśmy z Marianem Kardasem, drugim trenerem bydgoszczan.

Emilia Kotarska: Przede wszystkim ogromne gratulacje! Na pierwsze zwycięstwo w tym sezonie musieliście czekać do trzeciej kolejki. Trzy punkty zdobyte w meczu z Effectorem Kielce na pewno cieszą, bo każde „oczko” jest teraz na wagę złota…

Marian Kardas: Ten sezon jest krótki, czy będzie dobry, to wszystko zależy od nas. Gdybyśmy dzisiaj przespali i przegrali ten mecz, to byłaby naprawdę kiepska sytuacja. Przystępowaliśmy do tego spotkania z wielkimi obawami – bo wiadomo, że jak się przegra dwa mecze w kiepskim stylu, straci się podstawowych zawodników, to ten optymizm gdzieś gaśnie. Dlatego też ten mecz był dla nas tak ciężki. Wygraliśmy go za trzy punkty, ale to nie były łatwe zawody. Kosztowały nas dużo sił fizycznych i psychicznych. Jesteśmy szczęśliwi, bo zostaliśmy w grze. Opuściliśmy ostatnie miejsce w tabeli. Jest naprawdę bardzo dużo pozytywnych rzeczy po tym spotkaniu.

Przed sztabem trenerskim było niezwykle trudne zadanie. Po tym jak wypadło dwóch podstawowych zawodników, drużyna przegrała dwa mecze, musieliście podbudować morale tych chłopaków i pokazać, że mimo trudności, trzeba się podnieść i iść do przodu…

To są naprawdę trudne sytuacje, bo nie da się ich przewidzieć i wyeliminować. Oby nikomu – czy to z naszej czy jakiejkolwiek innej drużyny – więcej nie przytrafiły się takie kontuzje. Robimy wszystko co w naszej mocy, żeby poradzić sobie w tym trudnym dla nas czasie. Ściągamy posiłki. Chcieliśmy, żeby nasz nowy siatkarz wystąpił dzisiaj w meczu, ale niestety nie udała nam się ta sztuka, ponieważ jest święto, wiele instytucji jest zamkniętych. Po drodze pojawiło się wiele komplikacji. Zobaczymy jak to wyjdzie. W każdym bądź razie cieszymy się bardzo z tego zwycięstwa, ono wiele dla nas znaczy.

Największą zmorą Waszej drużyny do tej pory są przestoje w grze…

Tak, niestety, to jest prawda. Gramy trochę nierówno. Jeśli mamy przewagę, to gra nam się układa. Natomiast jeżeli musimy gonić przeciwników, przy stracie czterech punktów często udaje nam się odrobić zaledwie jeden punkt, co w konsekwencji oznacza przegraną do 22. Nie powinniśmy sobie pozwalać na takie rzeczy. Musimy pracować nad tym, żeby popełniać jak najmniej błędów. Będziemy walczyć o kolejne punkty w kolejnych spotkaniach. Postaramy się, żeby 21. listopada, jak przyjedzie Asseco Resovia Rzeszów, hala Łuczniczka była zapełniona a kibice zobaczyli dobre widowisko.

Przed meczem z Mistrzem Polski czeka Was jeszcze daleki wyjazd i mecz z BBTS-em Bielsko-Biała…

Bielsko na pewno u siebie będzie dużo groźniejsze. My szanujemy każdego rywala i do każdego przeciwnika podchodzimy z respektem. Liczymy, że zwyciężymy w tym meczu i przywieziemy kolejne punkty do Bydgoszczy. Nie patrzymy na innych, a tylko na siebie.

W środę w Bydgoszczy rozmawiała Emilia Kotarska