Reprezentacja Polski pokonała w Kraków Arenie drużynę ze Stanów Zjednoczonych zdobywający 2 punkty i tym samym zapewniła sobie awans do turnieju finałowego Ligi Światowej 2015. – Ten mecz był bardzo nierówny i siatkarsko nie powinniśmy tak grać, bo z normalnym przeciwnikiem dostaniemy 3:0 – powiedział po meczu Fabian Drzyzga.

– Robiliśmy to co do nas należy. Sami postawiliśmy poprzeczkę wyżej, żeby awansować do tego Final Six. I to się udało po tym tournee, gdzie zrobiliśmy też dobrą robotę w Teheranie i teraz po prostu nie mogliśmy „dać ciała” – powiedział rozgrywający.

Przy remisie 1:1 podopieczni trenera Antigi stanęli jednak w trudnej sytuacji, gdyż stracili trzeciego seta i awans do Final Six nieco się oddalił. – Ten mecz był strasznie nierówny, bo od razu początek seta ustawiał grę już do końca tego seta i mecz był moim zdaniem dość brzydki dla kibica. Robiliśmy my i oni bardzo dużo błędów. Sety były bez większych emocji, może ten tie-break troszeczkę, bo jest krótszy. Bardzo dużo było błędów, może to nas trochę uratowało. Nie wiem jak koledzy z Ameryki, czy im zależy czy nie, może grają na luzie, nie mam pojęcia. Ja się cieszę, że zrobiliśmy to co do nas należy, czyli kropkę nad i postawiliśmy – opisał Drzyzga.

Polacy i Amerykanie mają już zapewniony wyjazd do Rio. Wciąż jednak trwa rywalizacja o pierwsze miejsce w grupie. – Myślę, że będziemy chcieli awansować z pierwszego miejsca. Chcemy wygrać grupę i wygrać też mecz z Amerykanami, bo oni też regularnie nas może nie bili, ale wygrywali z nami. 

– Ogólnie cała Liga Światowa jest po to, żeby cała drużyna powstała i ten awans do Rio jest takim zwieńczeniem tej pracy, że idziemy w dobrym kierunku. Teraz mamy po tych meczach kilka dni wolnego, potem spotykamy się w Spale i potem będziemy już ciągiem do Final Six – zdradził najbliższe plany rozgrywający polskiej drużyny. – Tam będziemy musieli po prostu zagrać i wygrać to, bo jeśli się wygrywa to potem przeciwnicy się trochę bardziej obawiają. Nasze morale idą w górę i mają do nas jeszcze większy respekt. My jako mistrzowie świata musimy tam teraz jechać i po prostu zagrać swoje. 

Wypełniona po brzegi hala dopingująca biało-czerwonych z pewnością była łatwiejszym miejscem do rozgrywania meczu niż trudny irański teren, z którego właśnie wrócili. – To są dwa inne dopingi, z tego co słyszałem w Teheranie było 117 decybeli. To delikatnie mówiąc zagraża już naszym uszom. Taki tam jest doping i trzeba się do tego przyzwyczaić. U nas jest to kontrolowane, ale też gdy my dobrze gramy, ten doping się nakręca i jest coraz głośniejszy. Jest to bez porównania, ale przy tej publiczności da się grać i też fajne emocje w Teheranie i u nas są – zakończył rozgrywający.

wysłuchała Anna Woźniak