Reprezentacja Polski przegrała w trzech setach z drużyną Serbii podczas Meczu Otwarcia na PGE Narodowym podczas LOTTO EUROVOLLEY POLAND 2017. O przebiegu spotkania, falującej formie i presji rozmawialiśmy z Bartoszem Kurkiem, przyjmującym biało-czerwonych.


Otwarcie meczu na PGE Narodowym okazało się falstartem Biało-czerwonych…

Bartosz Kurek: Był to falstart pod względem wyniku, bo sama gra nie była zła. Myślę, że momentami graliśmy jak równy z równym, z jednym z najlepszych zespołów na świecie. Różnie to wyglądało w tym spotkaniu, troszkę falowaliśmy i przez to zespół serbski wykorzystał nasze błędy i wygrał bez straty seta.

Serbowie byli bardzo pewni siebie przed tym meczem. Otarcie mówili, że celem jest rewanż za porażkę trzy lata temu. To miało znaczenie?

Na dzień dzisiejszy Serbia była drużyną od nas lepszą. Mam nadzieję, że będzie nam dane jeszcze się z nimi spotkać, bo to by oznaczało, że zajdziemy gdzieś wysoko. To ekipa, która moim zdaniem nie skończy swojej przygody z tym turniejem przed ćwierćfinałem. Wydaje mi się, że Serbia, to obecnie topowa drużyna i niewielu rywali może z nimi grać od początku do końca jak równy z równym. Grając z nimi trzeba wytwarzać ciągłą presję, my w tym meczu tego nie potrafiliśmy zrobić.

Po Waszej stronie widać było dobrą zagrywkę, ale gorzej wyglądało przyjęcie.

Wydaje mi się, że to było tego typu mecz, w którym oba zespoły podejmowały duże ryzyko w polu zagrywki. Serbowie też nie grali na jakimś nadzwyczajnym procencie w przyjęciu, ale radzili sobie z tym. Potrafili wygrywać akcje przy swoim słabszym przyjęciu. Myślę, że trochę zabrakło naszego bloku, który jest naszym mocnym elementem i na pewno jest jeszcze sporo do poprawy. Tak na gorąco wydaje mi się, że dobrze zagraliśmy w obronie, a słabiej w bloku. Były jednak momenty, kiedy graliśmy dobrze w tym spotkaniu, agresywnie, z dobrym przyjęciem, kombinacyjne akcje. Jeżeli będziemy potrafili taką grę kontynuować w całym meczu, to będzie dobrze.

Przed takim meczem, na tak wielkim obiekcie jak Stadion PGE Narodowy i przy tylu kibicach, towarzyszyły dodatkowe nerwy?

Na nerwy już trochę za późno. Te były w halach podczas tych paru miesięcy przygotowań. Tam dawaliśmy z siebie wszystko, jeżeli coś nie wychodziło, to tam się na siebie denerwowaliśmy. Teraz wiemy, że potrafimy grać dobrą siatkówkę tylko musimy troszkę się odblokować i „przelać” to bardziej na parkiet.

Z Warszawy Emilia Kotarska