Indykpol AZS Olsztyn okazał się najlepszy w XII edycji Memoriału Zdzisława Ambroziaka. Po finałowym spotkaniu wywiadu na nasz portal udzielił były mistrz Europy i wicemistrz świata, a obecnie środkowy Akademików, Daniel Pliński. 

Zacznę od gratulacji, bo zagraliście naprawdę dobry turniej. Jak oceni Pan ten finałowy mecz z Treflem?

Dziękuję za gratulacje. W pierwszych dwóch setach bezapelacyjnie dominowaliśmy. Później zaczęliśmy grać troszkę słabiej, rywale się obudzili i prezentowali dobry, wysoki poziom. Dlatego mieliśmy problemy. W tie-breaku wszystko zaczęło się jednak od nowa. Od samego początku – tak mi się wydaje – mieliśmy lekką przewagę i kontrolę, choć wygraliśmy do trzynastu, więc ten tie-break był w końcówce trochę zacięty. Ostatecznie jednak zwyciężyliśmy i to jest najważniejsze.

Triumf w Memoriale Zdzisława Ambroziaka to dobry prognostyk przed startem PlusLigi…

Jasne, mamy fajną drużynę. Rok temu także mieliśmy świetną grupę, fajnie nam się grało i zajęliśmy piąte miejsce. Niektórzy mówią „aż”, inni „tylko”.  Po ubiegłym sezonie pozostaje jednak lekki niedosyt. W nasz zespół dobrze wkomponowali się obcokrajowcy, którzy wręcz idealnie pasują do tej drużyny. Myślę więc, że tworzymy fajną grupę, która może ugrać w PlusLidze coś większego.

Podczas tegorocznego Memoriału Zdzisława Ambroziaka zagraliście trzy mecze. Który, według Pana, był najlepszy w Waszym wykonaniu?

Bezapelacyjnie były to dwa pierwsze sety dzisiejszego spotkania z Treflem. Graliśmy twardo, po męsku i rywale nie mogli nic zrobić. Myślę więc, że te dwa sety były w naszym wykonaniu najlepsze nie tylko w tym turnieju, ale w całym sezonie przygotowawczym.

Pan już kilka razy miał przyjemność grać na Memoriale Ambroziaka i widzi Pan, jak ten turniej zmienia się na przestrzeni lat. Jak podobała się Panu tegoroczna edycja?

Byłem nawet na pierwszym Memoriale Zdzisława Ambroziaka. Organizacja w tym roku, jak zwykle, na bardzo wysokim poziomie. Było wszystko, czego nam potrzeba, więc – można powiedzieć – żyć nie umierać. Tylko przyjeżdżać na takie turnieje i wspominać tego fantastycznego dziennikarza. (uśmiech)

Widzę, że dopisuje Panu świetny humor. Zauważyłem to zresztą już wcześniej, podczas meczu.

Mój znak zodiaku to strzelec, a strzelce mają to do siebie, że są tacy otwarci i cieszą się życiem. Ja taką osobą jestem, w siatkówkę gram już dwudziesty pierwszy sezon i cały czas sprawia mi to przyjemność. To jest w tym wszystkim najważniejsze.

Jak Pan porówna obecną drużynę Indykpolu do tej, która zajęła piąte miejsce w ubiegłym sezonie PlusLigi?

Odeszły od nas dwie ważne postacie – Olek Śliwka i Wojtek Włodarczyk. Przez wiele spotkań ciągnęli oni naszą grę, ale przyszło trzech nowych zawodników, obcokrajowców,  którzy też prezentują wysoki poziom. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie łatwo zastąpić tej dwójki, bo oni tworzyli z nami fajną ekipę i grali naprawdę świetnie. Zrobimy jednak wszystko, żeby tych trzech nowych graczy świetnie czuło się w Olsztynie i pomagało nam na boisku tak, jak dzisiaj.

Jak wysoko stawiacie sobie poprzeczkę przed najbliższym sezonem?

Myślę, że do medali w tym sezonie będzie aspirowało osiem zespołów. Trzeba też pamiętać, że dwie drużyny spadną z ligi. Wydaje się, że mamy bardzo fajny skład, ale do rozpoczęcia sezonu pozostały jeszcze dwa tygodnie. Forma sportowa jest ważna, ale czasami zdarza się, że kluczowy zawodnik doznaje kontuzji i wszystko wtedy może ulec zmianie. Nie chciałbym więc prognozować, co możemy ugrać. Chciałbym tylko życzyć wszystkim siatkarzom PlusLigi dużo zdrowia, by te rozgrywki stały na bardzo wysokim poziomie.

rozmawiał Marcin Paluch