W pierwszym półfinale Ligi Mistrzów Asseco Resovia Rzeszów walczyła z faworytem tych rozgrywek Zenitem Kazań. Mecz należał do bardzo zaciętych, szczególnie w dwóch pierwszych setach, jednak kropkę nad i postawili zawodnicy rosyjskiej ekipy.

Pierwszy set padł łupem gospodarzy, którzy prawie przez cały czas dominowali w tej partii. Trener Alekno widząc taki obrót spraw postanowił w drugiej odsłonie dokonać znaczących zmian i na rozegraniu postawił na Igora Kobzara. Wybór ten okazał się strzałem w dziesiątkę, bowiem, jak zgodnie przyznali rzeszowscy zawodnicy, to ta zmiana w znaczący sposób wpłynęła na dalszą postawę przyjezdnych. – Bardzo dobrą zmianę dał Kobzar. Naprawdę zrobił różnicę, ponieważ przed jego wejściem gra Zenitu trochę się nie kleiła. On zmienił obraz tej gry, zmienił dystrybucję. Wiadomo, jaką siłą dysponują zawodnicy Zenitu, np. Anderson, ale myślę, że ten zawodnik [Kobzar – przyp. red.] zrobił różnicę – potwierdził atakujący Asseco Resovii Rzeszów, Bartosz Kurek.

Początek spotkania wlał w serca kibiców i zawodników ogrom nadziei. W inauguracyjnej odsłonie Rosjanie ani na moment nie wyszli na prowadzenie. Druga partia również była świetna w wykonaniu podopiecznych trenera Kowala, jednak nerwowa końcówka skończyła się z korzyścią dla rywali. – Graliśmy swoją najlepszą siatkówkę. Do pewnego momentu to wystarczało, dawało nam przewagę. Później do głosu doszli Rosjanie i już ciężko było odzyskać kontrolę w tym meczu. Najważniejsze jest jednak to, że walczyliśmy do końca i z tego możemy być zadowoleni.

Pojawiły się pytania, czy gdyby jeszcze bardziej przycisnąć i wywrzeć presję na Rosjanach, czy mecz byłby do wygrania. Prawdą jest, że w początkowej fazie spotkania przyjezdni nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. – Nie wiem, bo do tej pory grałem z nimi tylko raz i wygrali; było to dzisiaj, więc nie mam pojęcia jakby zareagowali, gdybyśmy doprowadzili do tie-breaka, czy do takich końcówek, że mecz byłby do wygrania dla nas. Myślę, że to było naszym celem – żeby przedłużać ten mecz, żeby nie dawać im komfortowej przewagi, ponieważ naprawdę ciężko się z nimi gra. Dopóki to robiliśmy, to gra była naprawdę wyrównana – dodaje Kurek.

Bartosz Kurek zdobył podczas tego spotkania 16 punktów, zapisując na swoim koncie 54% skuteczności w ataku oraz jednego asa serwisowego. – Myślę, że dzisiaj było doskonale widać, że dysponujemy różnymi środkami w ataku i Fabian mógł wykorzystać wszystkich zawodników, to dobry prognostyk. Ja w tym meczu czułem się dobrze, wydaje mi się, że parę błędów było za dużo, ale nie zawsze można kiwać, nie można oddawać piłki do gry, bo wtedy nie ma co zbierać. Lepiej ponieść ryzyko, nawet kosztem błędu. Do momentu kiedy piłki wchodziły w boisko, było dobrze.

Przed spotkaniem najbardziej obawiano się, wydaje się, że największej gwiazdy rosyjskiego zespołu, Wilfredo Leona. Kubańczyk z polskim paszportem zakończył mecz z 18 punktami na koncie i jak już wcześniej podkreślił Kurek, to Kobzar miał największy wpływ na postawę swojej drużyny. – Moim zdaniem kluczowa była zmiana rozgrywającego. My byliśmy przygotowani na to, że Anderson, Leon czy Mikhailov będą zdobywać swoje punkty, bo to są gwiazdy wielkiego formatu i nie da się ich od tak kontrolować. Myślę, że zmiana rozgrywającego była momentem zwrotnym.

Po meczu o brąz Ligi Mistrzów rzeszowianie ponownie skupią się na krajowych parkietach. Przed nimi niesamowicie ważna walka, ponieważ stają przed szansą obrony tytułu z zeszłego sezonu. Sytuacja do samego końca nie była pewna, jednak przegrany przez PGE Skrę Bełchatów set z BBTS-em Bielsko-Biała rozstrzygnął sytuację. – My byliśmy pogodzeni z tym, że przyjdzie nam się bić o brąz i z takim nastawieniem jechaliśmy do Arłamowa na przygotowania przed turniejem. Dotarła jednak do nas taka szczęśliwa informacja i bardzo się z tego cieszymy. Troszkę ulgi, troszkę zadowolenia, bo rzeczywiście ten ostatni set zdobył za nas BBTS Bielsko-Biała, ale wcześniej trochę tych punktów sami uzbieraliśmy – dokładnie tyle samo, co Skra, więc też się cieszyliśmy, że nasza praca nie poszła na marne.

Nie sposób nie wspomnieć o niesamowitym dopingu, jaki podczas spotkania panował w Tauron Arenie Kraków. Kibice zgotowali niezwykle gorącą atmosferę. – Fani Resovii są wspaniali, są szaleni, są głośni. Dopingują nawet wtedy, kiedy nam nie idzie. Na reprezentacji jest jednak trochę inna atmosfera. Tutaj było troszkę ligowo, trochę klubowo, ale fajnie. Zawsze powtarzam, że brakuje mi słów, gdy wchodzimy na halę i wszyscy kibice już są, czekają na nas i dopingują. Szkoda, że dziś nie daliśmy im tego zwycięstwa – kończy Kurek.