To nie mogło się skończyć inaczej! Polacy w meczu o brąz pokonali reprezentację Estonii, tym samym zapewniając sobie miejsce na najniższym stopniu podium. O spotkaniu rozmawialiśmy z najlepiej punktującym biało-czerwonych, Adrianem Buchowskim. Zapraszamy!

 

Katarzyna Harhala: Trochę to trwało, ale wreszcie reprezentacja Polski po trudach fazy grupowej pokonała Estonię i to od razu 3-0. Gratulacje!

Adrian Buchowski: Dziękujemy za gratulację. Wygraną zawdzięczamy tylko naszej dobrej grze. Trochę temu szczęściu pomogliśmy. Zagraliśmy dużo lepsze spotkanie niż wczoraj. To było jedno z lepszych, jak nie najlepsze spotkanie w Lidze Europejskiej. Cieszy nas to bardzo, bo patrząc na to ile potu wylaliśmy na treningach, ile godzin spędziliśmy na zgrupowaniach to ta wygrana nam się po prostu należała. Cieszymy się z faktu, że pokazaliśmy wszystkim, że stać nas na zagranie naprawdę dobrych spotkań. Najważniejsze jest to, że kibice, którzy dzisiaj naprawę dopisali mogli zobaczyć świetna grę biało-czerwonych i razem z nami mogli świętować brązowy medal.

Czy forma biało-czerwonych i zmiany w składzie nie przyszły trochę za późno?

Ciężko powiedzieć. To są decyzje trenera, którym całkowicie się podporządkujemy. Trener bierze pod uwagę wszystko, dyspozycję dnia, formę jak i rywala z którym przychodzi nam się zmierzyć i dopiero wtedy dobiera skład. To jakim składem wychodzimy to zawsze kwestia trenera. Andrzej Kowal ma ostatnie zdanie. Żadne sugestie i dywagacje nie wchodzą w grę.

Za wami ciężka noc, pełna przemyśleń?

Oczywiście, że tak. Nie było szału w szatni, cienia hurraoptymizmu. Każdy indywidualnie nastawiał się do tego spotkania. Jak widać dało to super efekty. Nie musieliśmy się dodatkowo motywować.  To w końcu mecz o trzecie miejsce, do wygrania był brązowy medal. Dzisiaj ten brąz smakuje jak złoto.

Statystyki są nieubłagane. To spotkanie w niczym nie przypominało meczu ze Słowenią.

Blok był dzisiaj kluczem do zwycięstwa. Janek Nowakowski pokazał, że jest królem bloku kadry b(śmiech). Tym elementem przełamaliśmy ich w drugim secie, który moim zdaniem był kluczem do zwycięstwa w całym meczu. Po tej partii zespół z Estonii stracił wiarę w zwycięstwo. W trzecim secie grało nam się zdecydowanie łatwiej. Estonia nie stawiała nam żadnego oporu.

To było widać na boisku, że Was ta przegrana ze Słowenią po prostu zmotywowała, a nie podcięła skrzydeł. Estonie przegrana z Macedonią mocno wybiła z rytmu.

Zespół z Estonii przyjechał tutaj w roli faworyta. Dużo się mówiło o ich szczęśliwym losowaniu. Według nich zespół z Macedonii był najsłabszym z całej czwórki. Widać było, że byli mocno zawiedzeni po tym spotkaniu. Chyba nie spodziewali się, że przegrają w takim stylu. Bo mówimy tutaj o wielkiej porażce, jaką jest nieugranie nawet jednego seta. Nasz zespół w ogóle nie zwracał na to uwagi. Chcieliśmy tylko zagrać dobre spotkanie. Jak widać całkiem nieźle nam się to udało(śmiech).

Kto według Ciebie wygra tegoroczną Ligę Europejska?

Według mnie Słowenia. Obecnie to najmocniejsza drużyna tej edycji Ligi Europejskiej. Macedończykom życzę wszystkiego co najlepsze, jednak sądzę, że Słoweńcy są bardziej doświadczeni i ograni ta takim poziomie. Jednak trzymam kciuki za obydwie reprezentacje. Wygra po prostu lepszy.

 

W Wałbrzychu rozmawiała, Katarzyna Harhala